https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

NIE JESTEŚ SAM(A)

Joanna Zeter, psycholog
Po raz pierwszy napisał do naszej rubryki człowiek starszy, ojciec dużej rodziny; człowiek, który zbudował dom, pomógł dzieciom na starcie; całe życie ciężko pracował i wszystko oddawał najbliższym. Napisał, gdy na starość poczuł się samotny, odrzucony, bez wsparcia i zrozumienia.

     Napisał m.in. "Niech mi Pani wierzy, że ja już nie wiem, co robić! Dla mnie nie ma miejsca w tym domu. Czuję się odepchnięty od wszystkiego, łącznie z łóżkiem. Od dwóch lat ze sobą nie współżyjemy. Czuję się obcy dla swojej rodziny i bliskich mi osób. Niech mi Pani wierzy, że ja te zapiski piszę już od pół roku; może się kiedyś zdecyduję przesłać. Chociaż jestem mężczyzną, to nieraz w ukryciu sobie płaczę. Nie tak wyobrażałem sobie życie na starość. Nawet ostatnio, przy próbie zgody, w rocznicę ślubu (35 lat) kupiłem bombonierkę i złożyłem życzenia. Zostałem wyśmiany! "
     W innym miejscu napisał : "Młodzi ludzie uważają, że rodzice są stworzeni do pracy bez opamiętania, bo są tego nauczeni, do dawania pieniędzy (bo właśnie z powodu tematu pieniędzy u mnie w małżeństwie doszło do rozłamu.) Kiedy wokół siebie widzę wrogie twarze, czuję złość i pretensje do całego świata. Czuję w sobie coraz więcej nienawiści i agresji - co mi się w życiu nigdy nie zdarzało. Staram się nad sobą panować, ale jak długo można? Dotychczas tych cech w ogóle we mnie nie było. Starałem się być zawsze sobą. Na pewno Pani pomyśli, że jestem człowiekiem samolubnym, bo widzę tylko błędy u wszystkich. To nieprawda! Ja też błędy i wady posiadam. Jak każdy. Jak ktoś mi w spokoju te błędy wytknie, to się przyznam. Umiem przeprosić. A żona moja i dzieci - nie potrafią tego uczynić. I to jest najgorsze!"
     OJCIEC
     To tylko fragmenty. Nie przytaczam historii, które Pan opisuje. Są zbyt długie. I pewnie inaczej wyglądałyby w opisie Pana żony czy dzieci. Pan zresztą nie prosi o ocenę czy radę. Pan chciał się podzielić swoją samotnością wśród najbliższych. To bardzo ważny problem. I częsty. Na pewno nie jest Pan sam w swoim odczuwaniu. Na pewno w wielu domach starsi ludzie czują się podobnie.
     Czy można temu zaradzić? Można, a przynajmniej trzeba próbować. Można, tak jak Pan, wyciągać rękę do zgody i ciągle na nowo zabiegać o spokój, uwagę, dobre słowo. Ciągle coś dawać, żeby coś dostać, choć odrobinę. W ten sposób przyzwyczaja Pan otoczenie, że tak jest dobrze. Pan daje, oni biorą. Na dłuższą metę, niestety, ten układ się nie sprawdza. Pan jest rozgoryczony i zrzędliwy, a oni mają poczucie winy. Muszą Pana ranić, bo nie potrafią sobie poradzić z wdzięcznością. Ani do niej przyznać. To zbyt trudne. Osobiście, zawsze radzę zachować równowagę w dawaniu i braniu. Również dzieciom i partnerom. Zawsze radzę - najpierw zadbać o siebie! Również o szacunek za swoją pracę i oddanie. Jeśli tego nie dostajemy, to zawsze zostaje nam własny szacunek do samego siebie, własna godność. Mając je - łatwiej poczekać, nawet z boku, na pełną dojrzałość swoich własnych dzieci. Nie wiem, czy w chwili obecnej można coś zmienić w Pana rodzinie. Ale myślę, że na jej przykładzie możemy apelować do innych, młodszych małżeństw, może nawet małżeństw Pana dzieci. Kochani! Dobre słowo! To też dar! Dar, którym znakomicie można wyrównywać różne rodzinne rachunki. Podziękowanie! Za każdą najdrobniejszą rzecz, którą otrzymujesz. Podziękuj! To nic nie kosztuje, a jest bezcenne dla osób, które sens życia widziały w dawaniu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska