Na początku mi się nie podobał. Byłam zdecydowanie na nie, ale ja najwyraźniej wpadłam mu w oko. Dzwonił codziennie, chciał się koniecznie umówić. W trakcie rozmowy dostrzegłam w nim takie pozytywne cechy, których na wygląd bym nie podejrzewała. Wystarczyło mi, że był oczytany, wygadany, z poczuciem humoru i taki ciepły. Umówiliśmy się na następne spotkanie. Polubiłam go. (...) Rozmawiamy również o wspólnej przyszłości. To on podjął ten temat. Ale jest pewne "ale", którego ja nie potrafię zaakceptować. Otóż ten mój znajomy mówi często w samych superlatywach o swojej zmarłej żonie. Chociaż jej nie ma, to właściwie cały czas jest. Mówi na przyład: moja Grażynka to, moja Grażynka tamto, moja Grażynka lubiła takie a nie inne kwiaty i tylko takie muszą stać na jej grobie. Jeżeli się zdarzy, że zaniesie inne, bo takich akurat nie było, to ją przeprasza. Do mnie dzwoni tylko po to, żeby mi powiedzieć, że idzie na cmentarz, bo Grażynka ma imieniny.
Kiedyś nie wytrzymałam i w delikatny sposób dałam mu do zrozumienia, że to już było i nie wróci. Poskutkowało, ale na krótko. Gdy kolejny raz dałam temu wyraz, to odpowiedział, że zawsze będzie ciepło mówił o swojej żonie, bo była dobrą kobietą i nie widzi w tym nic złego. Gdy je u mnie obiad to mówi, że dobrze gotuję, ale żona robiła to inaczej. Jednocześnie zapewnia, że mnie kocha. Tłumaczę mu, że swoich bliskich to mamy w sercu i to się nigdy nie zmieni, ale życie toczy się dalej. A on, niemal bez przerwy przebywa na cmentarzu. Sprząta posprzątane.
Dzisiaj zadzwoniłam do niego. Chciałam chwilę pogadać, ale usłyszałam, że idzie na cmentarz. Odłożyłam słuchawkę. Postanowiłam zakończyć ten związek, bo to nie ma przyszłości. Postanowiłam to przemilczeć, przeczekać, ale już dłużej nie mogę. Jestem kobietą, która zna swoją wartość. Nie chcę ranić jego uczuć, ale to on rani moje. Czuję się z tym okropnie. Zanim podejmę ostateczną decyzję, proszę o poradę.
Alina
Na zachowanie Pani partnera można spojrzeć różnorodnie. Z jednej strony pozytywnie, bo bezsprzecznie pozytywną jest jego pamięć i miłość do zmarłej żony. Można podziwiać uczucie, które trwa poza grób i wierność wspomnieniom, ciągle żywym i otwartym. Można podziwiać szacunek jakim darzył kobietę swego życia. Taka miłość nie zdarza się często. Można powiedzieć, że Pani przyjaciel to wyjątkowy mężczyzna.
Z drugiej jednak strony trudno być obok takiej milości, zwłaszcza w roli tej "następnej", w pewnym sensie "tej trzeciej". Ciągłe porównywanie, ciągłe szukanie pretekstu do rozmów o NIEJ może Panią niepokoić. Zdarzają się sytuacje, że ludzie pustkę po kimś kochanym próbują zapełnić kimś innym. Kogoś innego formują na obraz i podobieństwo zmarłych. Mając do czynienia z takim przypadkiem trzeba uciekać. Bo nie ma możliwości spełnić oczekiwań kochającego. Pani nigdy nie będzie Grażynką! I zawsze będzie Pani w jej cieniu.
Otwierając jakiś nowy etap w życiu trzeba zamknąć sprawy etapu minionego. Pani już to rozumie. Pani przyjaciel jeszcze tego nie zrobił. Proponuję nie zrywać sympatycznej znajomości, ale decyzję o trwałym związku odłożyć do bardziej oczywistej (dla Pani) chwili.
Nie jesteś sam(a)
Joanna Zeter psycholog
Jestem wdową od dwunastu lat. Rok temu, poprzez znajomych, poznałam mężczyznę, który od pięciu lat też jest wdowcem.