Do tamtejszej lecznicy zgłosił się pacjent z 40-stopniową gorączką. Podejrzewał u siebie chorobę zakaźną, ponieważ - jak tłumaczył - miał kontakt z obcokrajowcami. W szpitalu zdiagnozowano u niego wirusa, który uszkodził m. in. nerki. I polecono, by chory pojechał środkiem komunikacji publicznej do szpitala zakaźnego we Wrzeszczu (ok. 40 km od Wejherowa).
Źródło: TVN24/x-news
- Na pewno w przypadku podejrzenia ostrej choroby zakaźnej, transport pacjenta odbywa się wyłącznie karetką - wyjaśnia dr Arkadiusz Kuziemski, epidemiolog ze szpitala im. Biziela w Bydgoszczy. - Jeżeli natomiast lekarz podejrzewa niegroźną chorobę zakaźną, czyli taką, która nie zagraża życiu i zdrowiu, nie musi zapewniać przewozu.
W praktyce oznacza to, że chory musi wówczas dotrzeć do innej placówki medycznej na własną rękę. - To do lekarza należy decyzja o formie transportu - wskazuje dalej epidemiolog. - Bierze za nią pełną odpowiedzialność.
Ale, jak wskazuje, w przypadku chorób zakaźnych, w grę wchodzi nie tylko zdrowie i życie pacjenta, lecz także osób, które mogą się od niego zarazić. - Dlatego jeżeli schorzenie z łatwością rozprzestrzenia się drogą kropelkową, konieczny jest przewóz karetką - uzupełnia Arkadiusz Kuziemski.
Jeśli natomiast gorączkujący pacjent sam podejrzewa u siebie chorobę zakaźną i wzywa karetkę do domu, nie zawsze może liczyć na jej przyjazd.
- Nie każdy stan gorączkowy oznacza bowiem konieczność izolacji - tłumaczy dr Tadeusz Stępień z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. - Stanem zagrażającym życiu są omdlenia, wymioty, biegunki, zasłabnięcia. Do takich przypadków przyjeżdża pogotowie.
Czytaj e-wydanie »