Działające od lat, jedyne takie targowisko w powiecie świeckim, zostało zamknięte w grudniu ubiegłego roku. Odbyło się to bez większego rozgłosu, dlatego rolnicy, którzy pojawili się tam w pierwszy poniedziałek lutego byli zaskoczeni, że wjazd na plac jest zamknięty. Gdy okazało się, że z handlu nici, gospodarze rozjechali się do domów. Większości trudno było uwierzyć, że to koniec tradycyjnego jarmarku będącego miejscem sprzedaży: płodów rolnych, zwierząt hodowlanych, maszyn rolniczych, odzieży roboczej i wszystkiego tego, co jest przydatne w pracy rolnika. Nie jest jednak tajemnicą, że na targowisku pojawili się także ci, którzy nie planowali niczego sprzedać ani kupić. Zjazd gospodarzy z całej okolicy był okazją do zorientowania się w cenach czy spotkania i pogawędki w gronie ludzi zainteresowanych sprawami wsi.
Za symboliczną złotówkę
Dlaczego więc Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska", do której należy plac, zrezygnowała z organizacji handlu? Chodzi o pieniądze. - Ponosiliśmy wysokie koszty związane z: pracą weterynarza, oświetleniem, środkami czystości, wodą, biletami - wylicza Zenon Sawicki, prezes GS.- Nie mamy nic przeciwko temu, żeby rolnicy dalej handlowali w tym miejscu, ale nie będziemy dłużej tego nadzorować. Jeśli znajdzie się chętny, jesteśmy gotowi odstąpić ten przywilej za symboliczna złotówkę - podkreśla.
Tym kimś miałaby być np. gmina Świecie. Prowadzono w tej sprawie nawet pewne rozmowy, ale nie przyniosły one żadnego skutku. Zasadniczym powodem, dla którego tak się stało, jest przekonanie władz, że jarmark to archaiczna forma handlu i nie ma sensu dłużej jej utrzymywać. - Burmistrz już wypowiadał się w tej sprawie i w zasadzie nie ma do czego wracać - uważa Zbigniew Podgórski, zastępca burmistrza Świecia. - Gmina nie ma żadnego interesu łożyć na to z publicznych pieniędzy.
Zaczęli zbierać podpisy
Ile dokładanie? Trudno o precyzyjną kwotę. Mówi się o 30 tys. zł rocznie. Czy to dużo?
Zdaniem Bogdana Taracha, sołtysa Kozłowa, który zaangażował się w sprawę, gmina powinna ponieść taki koszt, zwłaszcza, że jest szansa na odzyskanie części tej kwoty z opłat za wjazd na jarmark.
- Rolnicy są bardziej niezadowoleni z likwidacji targowiska - mówi Tarach. - Chcą zbierać podpisy mając nadzieję, że gdy burmistrz spojrzy na petycję podpisaną przez konkretne osoby, zmieni zdanie.