- Dostałem około 2 tysięcy złotych dopłat za cały 13 hektarowy areał - mówi Mirosław Materna, gospodarz z Gącza (gm. Janowiec Wielkopolski). - Do tego dochodzi jeszcze cena skupu rzepaku. A ta dochodzi do 1 tys. zł. za tonę.
Wydaje się więc, że opłaca się inwestować w taką uprawę. Ale w Kujawsko-Pomorskiem nie ma wielu chętnych na taką działalność. - Programy dotyczące energii odnawialnej nie cieszą się szczególnym zainteresowaniem wśród gospodarzy - informuje Przemysław Kuczkowski, zastępca dyrektora Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Toruniu.
Z całego województwa tylko kilkunastu z nich starało się o dopłatę energetyczną w ramach płatności bezpośrednich. - Trudno powiedzieć, gdzie leży przyczyna. Czy w zbyt niskiej stawce płatności energetycznych, braku tradycji w uprawach tego typu, czy może braku możliwości przetworzenia na cele energetyczne, czy też dużej formalizacji całego procesu? - zastanawia się Przemysław Kuczkowski.
Zdaniem Ryszarda Kierzka, prezesa Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, odpowiedź jest prosta. - Zniknęły dopłaty, a nikt nie chce ryzykować produkcji, która może przynieść straty. Ceny ustalały firmy odbierające rzepak. A tych jest wciąż mało w Polsce i niewiadomo było, czy skupią te płody rolne. Dopłaty nieco normowały tę sytuację.
Od tego roku nie będą przyznawane płatności do upraw roślin energetycznych i w związku ze zniesieniem tych dopłat, nie będzie też przyznawane wsparcie do rzepaku (była to pomoc de minimis, czyli nie podlegająca decyzjom Komisji Europejskiej).
Mirosław Materna, nie musi obawiać się o to, czy znajdzie chętnych na swój rzepak. - Podpisałem wieloletnią umowę z firmą, a ta chętnie go kupuje i przetwarza właśnie na cele energetyczne.
(HEJ)