Cała Polska zrywa się do walki ze skutkami powodzi. Do pomocy szykują się też rolnicy.
- Jestem w kontakcie z prezesami izb rolniczych dolnośląskiej i opolskiej, i przedwczoraj stwierdzili, że jeszcze jest za wcześnie na ustalenia – wyjaśnia Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Prezesi tamtejszych izb dadzą mi znać. Przedwczoraj mówili, że fala kulminacyjna ma przejść dopiero we wtorek. Najpierw woda musi zejść i wtedy będzie organizowana pomoc.
Mamy zobowiązania wobec Dolnego Śląska
Kierzek zapowiada, że Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza na pewno się w nią włączy. - Mamy zobowiązania wobec rolników z Dolnego Śląska. Gdy przez nasz region przeszły huragany, które wyrządziły dużo strat, Dolny Śląsk przyszedł nam z pomocą – przypomina.
- Dobrze, że jest już po żniwach, ale i tak zalało kukurydzę, buraki i posiane rzepaki – wylicza Marcin Bereźnicki, rolnik ze Słębowa w powiecie żnińskim. Zorientował się, że rolnicy z Dolnego Śląska i Opolszczyzny generalnie zabezpieczyli dobytek przed powodzią. - Już w poniedziałek przewozili wyżej zwierzęta, zboże i nawozy. Byli nauczeni doświadczeniem, bo przy poprzedniej powodzi musieli wywozić zalane zboże do suszarni - dodaje.
Potrzeba goni potrzebę
Mimo to rolnicy z Pałuk są przekonani, że potrzeby na południu Polski będą ogromne. - Gorzej, że jako środowisko rolnicze jesteśmy już wypompowani – mówi Bereźnicki. - Niedawno skończyliśmy zrzutkę na ciągnik zniszczony w czasie blokady drogi, wkrótce potem zbiórkę dla rolnika spod Brodnicy, któremu pożar spalił wszystko. Dopiero co z naszego województwa dotarła pomoc dla rolników z województwa świętokrzyskiego, gdzie w połowie sierpnia grad zniszczył większość upraw. Koledzy z Gostycyna w powiecie tucholskim wysłali tam tira pszenicy ozimej na zasiewy, my tu w Żninie zbieramy jeszcze pieniądze na kolejnego, a już trzeba myśleć o wsparciu rolników po powodzi. Potrzeba goni potrzebę, niestety.
Wsparcie zapowiedział Czesław Siekierski, minister rolnictwa i rozwoju wsi. – W związku z obecną sytuacją będą kolejne straty, a więc dodatkowe koszty, które musimy umieścić w budżecie przyszłorocznym, a także w tegorocznym, aby pomóc tym, którzy ucierpią wskutek obecnej tragicznej sytuacji – zaznaczył.
Szef resortu rolnictwa mówił, że dziś widać, jak wielka jest zależność rolników od zmian klimatu.
– W budżecie trzeba ujmować środki na okresy wyjątkowe. Musimy mieć świadomość wyzwań, zagrożeń i niebezpieczeństw, które są przed rolnikami i jakiego w związku z nimi wsparcia będą mogą potrzebować – podkreślił minister Siekierski.
