- Jest pan zawiedziony, że nie dostał pan od gminy w podzięce na srebrny medal działki w Sępólnie?
- To był miły gest, ale rozumiem, że władze Sępólna nie znalazły możliwości prawnych i działki nie będzie. To nie był zły pomysł, ponieważ Krajna i Sępólno są niedaleko od Bydgoszczy. Mam dziewczynę, bydgoszczankę, ale nie rodowitą i może namówiłbym ją na Sępólno.
- Tęskni pan za Krajną?
- Nie mam powodów, bo tak często, jak tylko mogę, jestem w Grochowcu u rodziców. Tu jest spokój, a Jezioro Sępoleńskie, na którym zacząłem wiosłować, to dobre miejsce na treningi i zgrupowania.
- Odpoczywa pan po Pekinie?
- Nie potrafię, żyje wioślarstwem od 12 lat. Choć teraz są wakacje od wioseł, ja codziennie jestem na Brdzie. Mam 26 lat i postawiłem na sport. Mam nadzieję, że będę tak długo wiosłować jak mój idol Duńczyk, który ma 38 lat i w Pekinie zdobył złoty medal. To był jego czwarty medal olimpijski, w ty,m tylko jeden brązowy. Taka kariera sportowa to moje marzenie.
- W tym roku broni pan magisterki z psychologii, ale to chyba wioślarstwo jest pana zawodem?
- Odkąd zostałem powołany do reprezentacji Polski traktuję wioślarstwo jako mój zawód. Inaczej się nie dałoby się wszystkiego pogodzić. A ja jeszcze robię to, co lubię i mogę z tego żyć. Czy to nie szczęście?