Chyba jednak wychodzi na to, że droga Chojnice - Konarzyny musi się totalnie rozwalić, żeby samorządowcy z Gdańska spojrzeli na nią łaskawszym okiem. Były duże nadzieje ze strony burmistrzów i wójtów oraz starosty, że uda się przekonać wicemarszałka Ryszarda Świlskiego do remontu także tego odcinka, skoro planowany jest remont ciągu dalszego traktu. Ale nic z tego.
O wszystkim decydują badania potoków przejazdów daną trasą. Te są robione co pięć lat i okazuje się, że najbardziej obciążony jest odcinek Lipnica - Bytów, gdzie przejeżdża ok. 6 tys. aut na dobę, gdy tymczasem na trasie Konarzyny - Chojnice naliczono tylko 3 tys. pojazdów. - Nasze szanse na załatwienie remontu tego odcinka są nikłe - podsumowuje starosta Stanisław Skaja. - Chociaż nasz gość tego kategorycznie nie wykluczył.
Żeby doszło do remontu, musiałaby został doprojektowana "chojnicka" część inwestycji. - To są koszty - nie ukrywa starosta. - Może milion złotych. Ale jak nie będzie projektu, to możemy w ogóle zapomnieć o tej drodze.
Dowiedzieliśmy się też, że samorządowcy z powiatu chojnickiego złożyli wstępną deklarację, że dorzucą co nieco do projektu. Ile? Tego starosta nie zdradza. Póki co, chojniczanie i tak muszą czekać, czy zarząd województwa w ogóle podejmie temat. - Na razie to wszystko jest daleko w polu - przyznaje starosta.
Tymczasem mieszkańcy skarżą się, że droga jest w tak fatalnym stanie, iż to prawdziwy cud, że codziennie nie dochodzi tam do karambolu. Dziury i koleiny powodują, że kierowcy jadą tędy z duszą na ramieniu, a przecież nie jest to peryferyjna droga, tylko bardzo ważny kierunek wiodący nad morze. Łatanie od przypadku do przypadku nie załatwi sprawy, konieczna jest kompleksowa modernizacja i o nią toczy się bój. Na razie z marnymi widokami na wygraną.
Czytaj e-wydanie »