Miał być jeden wielki kurnik - w Kotomierzu. Ale wieś dowiedziała się w listopadzie o inwestycji i ruszyła do boju. Niebawem okazało się, że przemysłowymi fermami kur inwestor chce uszczęśliwić nie tylko mieszkańców ulicy Podgórnej w tej wsi. Podobne kurniki chce postawić także w Dobrczu i Trzeciewcu. I zaczęła się - na całego - batalia o życie bez ferm w całej gminie.
Złość ludzi może się zakończyć - i to jest zupełnie możliwy scenariusz - odwołaniem wójta i całej rady. Bo trwa zbieranie podpisów pod petycją o zwołanie referendum. Były już burzliwe zebrania wiejskie w Kotomierzu i Dobrczu, nadzwyczajne sesje rady, wzajemne oskarżenia wójta i opozycji. Od listopada w dyskusji o przemysłowych fermach kur w gminie Dobrcz brakuje tylko głosu inwestora, który chce stawiać kurniki.
Tak było i przedwczoraj na spotkaniu w Dobrczu, na które tym razem zaprosiły panie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Do restauracji, a nie do Gminnego Ośrodka Kultury... Dlaczego? To już temat z zupełnie innej bajki, do którego warto będzie wrócić. Byli na spotkaniu wójt, przewodnicząca rady gminy, kilku radnych... Inwestor nie pojawił się, choć jeszcze rano zapraszał go na spotkanie - pewnie w imieniu KGW - wójt Krzysztof Szala.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Siedziałem na tym spotkaniu trochę jak na tureckim kazaniu. Pretensje do wójta sprowadzają się do jednego: wiedział o planowanych inwestycjach, a nie powiedział mieszkańcom. I aby udowodnić, że jako władza gminy nic nie może, jeśli chce działać zgodnie z obowiązującymi go procedurami, poprosił na spotkanie urbanistę, by tę niemoc zebranym wyjaśnił.
A ten cytował - słowo w słowo - ustawę z o planowaniu przestrzennym z roku 2003. Z tego, co mówił, czarno na białym wynikało, że wójt, jak już inwestor złoży wniosek o wydanie warunków zabudowy, to może tylko przesłać wniosek do ochrony środowiska i służb sanitarnych. A te przecież - Sanepid i Powiatowy Inspektor Ochrony Środowiska w Bydgoszczy - wnioski inwestora przemysłowych ferm kur zaopiniowały pozytywnie. I wójt w takiej sytuacji niewiele już może...
A inwestor jest cwany i wie, co robi. Wydziela na swych gruntach działkę w działce, by sąsiadem kurników był on sam, a nie mieszkający po drugiej stronie drogi... O takich zabiegach wójt dowiaduje się na samym końcu, gdy gotowe są już mapki geodezyjne. - Konkretnie: jesteśmy stroną sporu, czy nie jesteśmy ? - pytał jeden z mieszkańców Kotomierza. Urbanista kluczył, ale w końcu powiedział: - Tak.
Pytano też: - Jak to się stało, że inwestor dołączył do wniosku mapki, na których nie są naniesione nasze domy? Dlaczego w urzędzie gminy bezkrytycznie przyjmuje się takie wnioski? Nie można przecież inwestorom wierzyć na słowo...
Bo mapki wydało starostwo w roku 2015, a domy zostały formalnie wpisane rok później. - Ale tak już jest - to znowu głos z sali - gdy urzędnik decyzje podejmuje zza biurka i widzi papierki, a nie ludzi...
Pogoda na dzień (19.01.2017) | KUJAWSKO-POMORSKIE
Źródło: TVN Meteo Active/x-news