Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ruszaj, to sieć

Adam Lewandowski
Wielkie sieci handlowe mają ustawowy argument wobec kontrolera: nie wpuszczą inspektora w Bydgoszczy, bo wpuściły np. w Krakowie...

     - Market Tesco miałam skontrolować na początku stycznia. Nie wpuścili, bo trwała akurat kontrola w Tesco we Wrocławiu. Zapisałam się więc w kolejkę i weszłam dopiero 28 lutego - skarży się inspektor jednej z bydgoskich instytucji kontrolujących handel.
     - Wybuchła afera z nieświeżym drobiem - wspomina inna pani inspektor. - Też nas nie wpuszczono do jednego z marketów, bo akurat trwała kontrola w markecie tej samej sieci w Katowicach.
     _Metodą na unikanie przez przedsiębiorców kontroli jest też powiadamianie kontrolujących, że pan właściciel wyjechał na Wyspy Bahama (to autentyczna historia z Bydgoszczy), albo z dziećmi na narty (też autentyk), bo akurat rozpoczęły się wakacje. A swego prokurenta nie wyznaczył, choć do tego jest zobowiązany, bo przecież chce osobiście uczestniczyć w kontroli.
     Tysiąc złotych to za mało
     
Co grozi za unikanie kontrolujących? Tysiąc złotowy mandat. Można nim przestraszyć właściciela sklepiku osiedlowego, ale nie dużego marketu z sieci. Za utrudnianie kontroli kara może sięgnąć 5 tys. zł.
     Przytoczone opowieści kontrolujących nasz handel nie są rodem z groteski. To rzeczywistość zapisana w Ustawie o swobodzie działalności gospodarczej, nazywanej przez kontrolujących belkowo-hausnerowską. Opracowali ją wspólnie Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych i resort gospodarki. Pracodawcy przeforsowali ją w Sejmie RP. Obowiązuje od sierpnia ub.r. Stała się batem na kontrolerów Inspekcji Handlowej, Sanepidu, ZUS, Urzędu Skarbowego, celników, strażaków itp.
     Jedna na 700 sklepów
     
Zapisy ustawy głoszą, że w przedsiębiorstwie może trwać tylko jedna kontrola. Wydawać by się mogło, że dotyczy to jednego hipermarketu. Tymczasem nieprecyzyjny zapis stanowi, że jedna kontrola może być tylko w całym przedsiębiorstwie. Czyli - dla przykładu - w jednym markecie sieci Biedronka (około 700 sklepów), Carrefour (17 hipermarketów i 69 marketów) czy Geant (15) Mini Mal (100) i wielu innych. Dotyczy to również sieci stacji benzynowych, hurtowni itp. - _Jesteśmy zmuszeni uzgadniać z przedsiębiorcami terminy kontroli. Idziemy więc zabukować termin - _mówią kontrolujący. -
I czekamy, aż będzie wolny termin.
     Ograniczony też został czas kontroli. W przypadku niewielkiego przedsiębiorstwa - do czterech tygodni w roku, w dużym - do ośmiu tygodni. Czyli we wszystkich kilkuset marketach jednej sieci kontrola nie może trwać dłużej niż 2 miesiące. To też zapis nieprecyzyjny. Bo na dobrą sprawę nie wiadomo, czy w tych 4 czy 8 tygodniach musi się zmieścić jedna instytucja kontrolująca (np. Urząd Skarbowy), czy wszystkie razem? Zdania są podzielone. Na razie rwetesu nie ma, bo ustawa obowiązuje dopiero od sierpnia ub.r.
     -
Takich ograniczeń czasowych nie ma w innych krajach Unii Europejskiej. Wystarczy zapis: bez zbędnej zwłoki - mówią inspektorzy. - I kontrolującym wystarcza legitymacja inspektora. A my poza legitymacją musimy okazać podpisane przez szefa upoważnienie do kontroli, z dokładnym określeniem zakresu i czasu jej trwania. Jeżeli w trakcie pojawią się nowe elementy, potrzebne jest dodatkowe upoważnienie.
     Zero zaskoczenia
     
Obywatel A kupił w markecie B cuchnące mięso. Albo obywatel C w stacji benzynowej D zatankował paliwo - jego zdaniem - fatalne, bo silnik stracił nagle moc i nie chce ruszyć. Informują więc Inspekcję Handlową, czy Sanepid. Zdawać by się mogło, że w tych instytucjach inspektorzy zerwą się i natychmiast ruszą na kontrolę. Tymczasem - zgodnie z Ustawą - w ten sposób mogą działać jedynie w przypadku podejrzenia, że zagrożone jest zdrowie lub życie ludzkie. Czy takim uzasadnieniem jest jeden cuchnący kurczak przyniesiony przez panią z ulicy?
     Czyje dobro ważniejsze?
     
-
Prawo powinno być racjonalne do celu, któremu służy - mówi Wojciech Kiedrowicz z Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy. Takich wyspecjalizowanych urzędów kontrolujących handel i przemysł jest 20 w kraju. - W tej ustawie zapisana jest troska o przedsiębiorcę, a nie o interes publiczny, czy konsumenta. A jest nim przecież również budżet państwa. Jeżeli ustawodawca ogranicza narzędzia kontroli, to sam sobie podcina gałąź, na której siedzi.
     Inni inspektorzy nazywają to prawo absurdalnym. Przyznają, że tak naprawdę to wolno im bez umiaru kontrolować małe firmy. Duże bronią się zapisami ustawy. Sanepid zgłosił już własny projekt nowelizacji ustawy, ale nie zgadza się na nią rząd. O nowelizację zabiega też w Sejmie Główny Inspektor Pracy, choć inspektorzy PIP jako jedyni mogą wejść na kontrolę bez uzgodnienia terminów.
     n
     **_Można się zgodzić z Henryką Bochniarz, szefową Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, której starania przyczyniły się do powstania ustawy, że w przeszłości niekończące się kontrole były jedną z najbardziej dotkliwych przeszkód w prowadzeniu interesów w Polsce. Że kontrolujący, jeśli tylko chcieli, byli w stanie wykończyć każdego przedsiębiorcę. Przykładów dostarczyło życie aż nadto. Ale, kiedy jest już ta ustawa, wiemy jak działa, to pomyślmy o rozsądnym jej zweryfikowaniu.

     **

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska