Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

(Nie) wiemy co jemy. Kontrolerzy PIH łapali się za głowy!

Agnieszka Mazuś, Dziennik Wschodni
Co odkryli kontrolerzy PIH?
Co odkryli kontrolerzy PIH? fot. Dziennik Wschodni
"Schab bieszczadzki w majeranku" to w rzeczywistości kurczak. W "pasztecie grzybowym" nie ma ani grama grzybów, a "parówki cielęce" powstały z indyka. Nieuczciwi producenci żywności sięgają po coraz bardziej wymyślne sposoby, by oszukać klienta.

Jak najczęściej oszukują producenci żywności

Jak najczęściej oszukują producenci żywności

* Wprowadzają w błąd nazwą, nie wymieniają w składzie niektórych składników,
* podają składniki w nieprawidłowej kolejności (powinny być w kolejności malejącej),
* podkreślają w nazwie składniki, które w rzeczywistości występują w ilościach śladowych lub nie ma ich wcale.
* Podają niezgodny z prawdą termin przydatności
do spożycia
* zawyżają wagę produktu.

Kontrolerzy Państwowej Inspekcji Handlowej przez cały ubiegły rok zaglądali do sklepów. I łapali się za głowy. Na ich celowniku znalazły się hurtownie, markety, magazyny sieci handlowych i mniejsze sklepy. Badali to, co najczęściej wkładamy do koszyka: masło, sery, jaja, mięso, przetwory owocowe i warzywne, miód i oliwę z oliwek.

- Skontrolowali prawie 5,5 tysiąca partii różnych produktów. 1,2 tys. przebadano w laboratoriach - wylicza Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.

Liczby mówią same za siebie. Na 5479 przebadanych produktów najczęściej wprowadzali konsumenta w błąd producenci jajek (34 proc.), masła (15 proc.) i mięsa (10 proc.). Największe grzechy producentów to zamiana droższych surowców na tańsze, ukrywanie ich prawdziwego pochodzenia i dodawanie substancji, które zwiększają wydajność produkcji lub ukrywają wady.

Masło masłu nierówne

- Kilku producentów notorycznie fałszuje masło, dodając nawet ponad 60 proc. tłuszczu obcego - do takich wniosków doszli inspektorzy po przebadaniu 314 kostek w 69 placówkach handlowych na terenie całego kraju. Z definicji masło to produkt zawierający 80-90 proc. tłuszczu mlecznego. By obniżyć koszty, wielu producentów dodaje tłuszcze roślinne. Rekordzista produkował masło, używając aż 68,7 proc. roślinnych steroli!

Na widelcu znalazły się też inne przetwory mleczne. Tutaj producenci wykazali się wcale nie mniejszą pomysłowością. Jeden z przebadanych serów gouda składał się w 91 proc. z tłuszczów roślinnych. Podobne niespodzianki czekały też na amatorów jogurtu brzoskwiniowego: w ponad 7 proc. składał się on z tłuszczów obcych. A w deserze mlecznym "z czekoladą i orzechami" takich składników nie doszukali się nawet doświadczeni laboranci.

Zbyt małe jaja

Co trzeci producent jaj kłamie, zawyżając masę jajek - wynika z raportu UOKIK i PIH. Możemy mieć więc pewność, że kupując jaja o rozmiarze XL, w rzeczywistości dostaniemy jaja L, a jaja oznaczone jako M kwalifikują się jedynie jako S.

Ci, którzy kupując jaja, zwracają uwagę nie na ich rozmiar, ale metodę chowu, też mogą się naciąć. Okazuje się, że pierwsza cyfra na jajku

(0 - chów ekologiczny, 1 - wolny wybieg), 2 - ściółkowy, 3 - klatkowy) nie zawsze mówi prawdę. Inspektorzy wykryli kilka przypadków, gdy jaja oznaczone jako produkt z hodowli naturalnej, zniosły kury, które całe życie spędziły w klatkach. Inni z kolei oznaczali jaja prawidłowo (np. jako chów klatkowy), ale ilustracja na opakowaniu sugerowała coś zupełnie innego - kury spacerujące po trawie.

Cielęcina z indyka, wołowina ze świni

Co grozi nieuczciwym

Na przedsiębiorcę, który wprowadza do obrotu zafałszowane produkty, Inspekcja Handlowa może nałożyć karę do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu. - Podczas ostatniej kontroli nałożono kary w łącznej wysokości 232 794 zł. Wycofano 65 partii zafałszowanych produktów, a przedsiębiorcom nakazano prawidłowe oznakowanie 77 partii - informuje Małgorzata Cieloch w UOKiK.

Szczegółowej kontroli w laboratorium poddano głównie mięso mielone i rozdrobnione. Inspektorzy wyszli bowiem z założenia (i słusznie), że w tak przetworzonej brei klient sam nie jest w stanie rozpoznać gatunku zwierzęcia. Stosując m. in. technikę analizy DNA przebadano 700 partii mięsa świeżego i 241 przetworów mięsnych.

Wyniki? W co dziesiątej partii skład podany przez producenta miał niewiele wspólnego z tym, co trafiało na nasze stoły. Najczęściej producenci fałszowali mięso wołowe, dodając do niego... wieprzowinę.

Sporo na sumieniu mają też wędliniarze. W wędlinach drobiowych, blokowych i kiełbasach znalazło się nawet do 5 proc. skrobi (o czym producent "zapomniał" poinformować na opakowaniu). Okazało się też, że kabanosy (w założeniu to kiełbasa z peklowanej wieprzowiny) można robić z kurczaka i MOM (mięso odkostnione mechanicznie) - patrz też ramka. Z mięsa drobiowego jeden z zakładów produkował też "parówki z cielęciną".

Mięso drobiowe jest najtańsze w produkcji. To powód, dla którego masarnie dodają go do większości swoich produktów. Dlatego przed zakupem warto uważnie przeczytać etykietę. Wtedy może się okazać, że "schab bieszczadzki w majeranku" to w rzeczywistości kurczak, w "pasztecie grzybowym" nie ma ani grama grzybów, a "parówki cielęce" powstały z indyka.

Co siedzi w słoiku?

AFERA Z MOM W PRODUKTACH GERBERA

Trzy tygodnie temu polskie media obiegła informacja produkty marki Gerber dla dzieci powyżej 6. miesiąca życia (indyk i kurczak w słoiczku) produkowane są z MOM (mięso odkostnione mechaniczne). MOM to grzbiety, szyje i skrzydła kurczaków i indyków. Taka masa mięsno-tłuszczowa zwykle trafia do gorszej jakości parówek, pasztetów i kiełbas. W świetle unijnego prawa MOM nie jest już nawet mięsem! Gdy sprawę opisała Gazeta Wyborcza, producent (Nestlé) przyznał, że produkty Gerbera w krajach Europy Zachodniej nie zawierają MOM. Obiecał też, że podobnie będzie w Polsce.

Odpowiedź nie jest łatwa. Jedynie w przypadku dżemów, powideł, konfitur i marmolad ich skład i zasady produkcji regulują odpowiednie rozporządzenia. Wytwarzanie innych przetworów (owoce w zalewie, sałatki warzywne, koncentrat pomidorowy) nie podlega żadnym regulacjom prawnych. To daje pełne pole do popisu nieuczciwym producentom.

A inspektorzy mogą jedynie sprawdzić, czy w słoiku znajduje się dokładnie to, co zadeklarowano na opakowaniu. Rezultat ostatniej kontroli? Nie jest dobrze. Po pierwsze - w słoikach znajdują się cukry i konserwanty, mimo że etykieta milczy na ten temat. Po drugie - producenci sztuczne zagęszczają swój produkt np. przez dodanie skrobi (i też się do tego nie przyznają). Po trzecie - układają warzywa w słoju tak, by wydawało się ich dużo. W rzeczywistości jest ich znacznie mniej, niż producent deklaruje na opakowaniu.

Oliwa rzeczywiście z oliwek

Na 387 przebadanych butelek tylko w jednym przypadku laboranci wykryli fałszerstwo. Zamiast hiszpańskiej oliwy z pierwszego tłoczenia, znaleziono olej z wytłoków. Kontrolerzy mogą to sobie zapisać jako duży sukces, bo jeszcze 5 lat temu wyniki podobnej kontroli były fatalne. Okazało się wówczas, że w większość oliwy z oliwek sprzedawana w polskich sklepach była olejem, ale... sojowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska