"Oświadczam, że z powodu poważnego złamania przepisów Statutu PiS oraz rozporządzenia władz statutowych PiS złożyłem 27 listopada 2006 roku do władz partii Prawo i Sprawiedliwość wniosek o natychmiastowe wydalenie z partii Prawo i Sprawiedliwość niżej wymienionych osób: Marek Hildebrandt, Teresa Jakimiuk, Aleksandra Pudełko, Krzysztof Szymański, Marek Kaźmierkiewicz" - ten komunikat Pawła Jankiewicza, pełnomocnika powiatowego PiS, przeczytali we wczorajszym wydaniu "Pomorskiej" sami zainteresowani.__
- Pierwsze słyszę. Jestem zdziwiona i zaskoczona. To chyba jakaś pomyłka? - zastanawia się Teresa Jakimiuk, zastępca przewodniczącego Rady Powiatu. - Pan Paweł Jankiewicz bardzo mnie skrzywdził. Jak tak można, bez rozmowy ze mną, bez próby posłuchania drugiej strony. Nigdy nie należałam do żadnej partii, nigdy też nie ukrywałam swoich prawicowych poglądów. Uważałam, że PiS to może być właśnie ta partia. I co? Nawet nie wiem czy to już decyzja o wydaleniu czy tylko wniosek? Na pewno będę bronić swojego dobrego imienia, mojego zaangażowania w samorządność, w sprawy mieszkańców powiatu. Brakuje mi słów. Tak nie wolno robić z człowiekiem.
Podobnego zdania jest Aleksandra Pudełko, radna powiatowa. - To nie w porządku, że o sprawie dowiaduję się z gazet - mówi rozgoryczona. - Dlaczego ze sprawą najpierw poszedł do prasy zamiast z nami porozmawiać? Trudno dyskutować, jeśli nie mam pisma przed oczami - przekonuje.
- Samorząd przede wszystkim powinien być samorządny. Tu liczą się ludzie i praca dla mieszkańców, a nie kolory partyjne. Jeśli wszystkie decyzje mają zapadać w Warszawie, to na dole będzie jedna wielka kłótnia - twierdzi radna.
- Dziwię się takiemu posunięciu, bo panowie Gęsicki i Borowski są bezpartyjni i jako tacy podpisali porozumienie - kwituje.
Marek Kaźmierkiewicz, kandydat PiS na burmistrza Brodnicy i obecny wicestarosta, również jest na cenzurowanym. Jak wszyscy dowiedział się o sprawie z "Pomorskiej". - Cóż, jeśli odpowiednie organy podejmą decyzję, to sądzę, że jak w każdej partii rządzącej się demokratycznymi zasadami będę mógł się odwołać i uzasadnić swoje postępowanie - mówi. - Myślę, że taka reakcja jest przesadzona. Tym bardziej, że koalicja złożona z PiS, Społecznej Wspólnoty Samorządowej i bezpartyjnych, wydalonych z SLD zebrała dwanaście głosów - przekonuje samorządowiec.
- Budowałem autorytet PiS-u, a nie autorytet na PiS-ie, więc jeśli partia chce pozbywać się cennych ludzi, to tylko gratulować... A nie mam przyjemności być niechcianym dzieckiem w PiS-ie - mówi dobitnie Marek Hildebrandt, przewodniczący Rady Miejskiej.
- Decyzje samorządowe powinniśmy podejmować my, mieszkańcy, na miejscu, a nie panowie posłowie - twierdzi.
- Najpierw pan Jankiewicz powinien wziąć się do pracy i pokazać co potrafi, a nie rozliczać innych. Myślę, że pan Jankiewicz wszedł do sejmiku czerpiąc z osiągnięć miejscowego PiS-u i przykre, że to do niego nie dociera - dodaje. - Żyjemy w kraju demokratycznym i nawet w partiach ludzie mają prawo do suwerennych decyzji. Niektórzy potrafią tylko burzyć, może czas, żeby zaczęli się uczć od tych, co potrafią coś budować? - pyta.
W tej sytuacji na pewno rozdarty jest Antoni Śmiecikowski.
Od lat w Radzie Miejskiej grają z Markiem Hildebrandtem w jednej drużynie. Dotychczas wspólnie pracowali na rzecz PiS.
Co sądzi o tej sytuacji Antoni Śmiecikowski, kolega Marka Hildebrandta i jednocześnie pełnomocnik miejskiego PiS?
- Dla nas jako partii nie ma wątpliwości, że statut został złamany. Wniosek na pewno konsultowany był z pełnomocnikiem okręgowym, ale decyzja o wydaleniu leży w gesti prezesa i władz centralnych - odpowiada.
- Prywatnie nie zmieni się mój stosunek do Marka jako do kolegi i człowieka - zapewnia.