Przypomnijmy, w 2014 roku zmarł 2,5 letni Oliwier. Rodzice chłopca są pewni, że gdyby lekarze z włocławskiego szpitala postawili prawidłowo diagnozę i wykonali dziecku badania, chłopiec nadal by żył. Taką też opinię usłyszeli od lekarzy z łódzkiej lecznicy, gdzie Oliwier zmarł podczas zabiegu.
Chłopiec trafił na oddział dziecięcy pod koniec 2013 roku. Włocławscy lekarze podejrzewali pasożyty w mózgu. Jak twierdzi ojciec chłopca w szpitalu nie było neurologa, który mógłby się zająć dzieckiem. Wypisali skierowania na badania i odesłali dziecko do domu. Na badanie czeka się długo. Rodzice udali się na konsultacje prywatnie, do profesora z Warszawy, który zbadał chłopca.
- On uśpił naszą czujność - przyznaje Piotr Czajkowski, ojciec chłopca.
Chłopiec zmarł. Rodzice nie mogą się pogodzić z tragedią. Po śmierci chłopca zdecydowali się sprawę nagłośnić. Skierowali także wniosek do prokuratury.
Chcemy dać ludziom motywację, aby zgłaszali takie przypadki. Tylko to może zapobiec podobnym tragediom - mówi tata Oliwiera.
Mężczyzna dotarł do rodziców dzieci, które leżały z Oliwierem na oddziale.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
- Znalazłem 10 świadków, którzy potwierdzą, że nasz 2,5-letni synek nie chodził - mówi Piotr Czajkowski. - A w karcie dziecka nie ma na ten temat ani słowa.
Jak podkreśla pan Piotr nie chce uogólniać. Twierdzi, że w naszym szpitalu nie brakuje lekarzy fachowców z prawdziwego powołania, którzy służą pacjentom.
10 kwietnia sprawa ruszy. Ojciec chłopca został wezwany do sądu w Gdańsku. Na ten moment mężczyzna czekał bardzo długo. W tej sprawie skierował nawet pismo do ministerstwa.
Do sprawy wrócimy.
INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju.