Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczny biznes. Producenci petard siedzą albo nie żyją

źródło: manager.money.pl fot. sxc.hu
Tak twierdzi Mariusz Rutkowski, właściciel firmy Marbo organizującej profesjonalne pokazy pirotechniczne. On sam zaczynał w 1993 roku od handlu fajerwerkami. W cztery lata później był bliski realizacji zlecenia od samego Michaela Jacksona, ale na drodze stanęła mu Telekomunikacja Polska.

W Polsce nie ma producentów fajerwerków, wszystkie są sprowadzane z zagranicy. Dlaczego?

Mariusz Rutkowski, właściciel firmy Marbo: U nas to się nie opłaca. Z Chińczykami można wygrać tylko wypracowaną przez lata jakością, a w Polsce nie ma tradycji produkowania fajerwerków. Nie ma rodzinnych firm, które na bazie własnych technologii wytwarzają je od pokoleń, tak jak w Hiszpanii, czy we Włoszech.

Przeczytaj: Sylwester 2010. Masz prawo zareklamować nieudaną imprezę

Kiedyś w Polsce byli producenci petard. To były początki lat 90., a petardy były najłatwiejsze w produkcji i sprzedaży. Ale ci producenci wyeliminowali się sami: w większości już nie żyją albo siedzą w więzieniach. Prawie nikt nie uchronił się przed wypadkiem i albo pozabijał pracowników, albo sam zginął, bo o środkach ostrożności nie miał pojęcia. Więc to nawet dobrze, że nie ma polskich producentów. W końcu każdy taki wypadek działa na niekorzyść branży.

Właściwie nie ma Sylwestra bez doniesień o urwanych palcach czy poparzonych twarzach.

Tak, ale to głównie wypadki z użyciem zwykłych, detalicznych fajerwerków.

Profesjonalnym pirotechnikom wypadki się nie zdarzają?

Zdarzają się, ten biznes jest dość niebezpieczny. Ale teraz już znacznie rzadziej. Najgorzej było w latach 90. W pewnym stopniu wynikało to z faktu, że wtedy nie istniały praktycznie żadne przepisy koncesjonujące obrót fajerwerkami. Za pokazy brał się każdy, kto chciał. Panowało kompletne bezkrólewie, więc wypadków było sporo.

Przeczytaj: Sylwester 2010. Restauratorzy kuszą menu

Pewna firma, która dopiero wchodziła na rynek, strzelała dużymi ładunkami na podwórku między kamienicami. Potem musiała wszystko oszklić, bo w okolicznych mieszkaniach powypadały szyby. Albo strzelano za blisko ludzi i dochodziło do podpalenia ubrań.

Zdarzały się też wypadki śmiertelne. W najgłośniejszym z nich zginął pracownik, a drugi został ciężko poparzony. Przygotowywali pokaz i nagle nastąpił wybuch. Do tej pory nie wiadomo, co poszło nie tak.

Co się od tamtych czasów zmieniło?

Dziś, żeby móc organizować pokazy fajerwerków, trzeba ukończyć szkolenie. Kurs kosztuje około trzech tysięcy złotych i starcza na pięć lat, potem należy go odnowić. Istnieją też drobiazgowe przepisy określające, jaka odległość ma dzielić widzów od miejsca, w którym rozmieszczono ładunki.

Przeczytaj: Gdzie spędzą sylwestra kujawsko-pomorscy przedsiębiorcy, politycy i milionerzy?

Kiedyś nie dość, że nie istniały przepisy, to wśród firm zamawiających widowiska nie było świadomości, że miejsce na pokaz musi być odpowiednio przygotowane. Wielokrotnie bywało tak, że przyjeżdżaliśmy na teren imprezy, a nad placem wisiał na przykład wielki balon reklamowy i klient nie chciał go zdjąć, bo nie widział takiej potrzeby.

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska