Specyfika nocy z 31 grudnia na 1 stycznia wszystkim jest doskonale znana, jednak w ciągu ostatnich kilku lat w Świeciu nie odnotowywano większych ekscesów.
Na tym tle wyraźnie wyróżnia się ostatnie świętowanie nadejścia nowego roku. Wprawdzie nie doszło do żadnych poważnych bijatyk, ale stało się tak tylko dlatego, że strażnicy miejscy za każdym razem zdołali w porę rozdzielić zwaśnionych młodych ludzi.
Gorąco w obrębie Dużego i Małego Rynku oraz okolicznych ulic zaczęło się robić już około godz. 23. - Krążyły kilkuosobowe grupki, które co jakiś czas wpadały na siebie - tłumaczy Roman Witt, komendant Straży Miejskiej w Świeciu. - Za każdym razem kończyło się to ostrą wymianą zdań albo przepychankami, od których zwykle jest tylko krok do bójki.
Bazując na doświadczeniu lat minionych komendant uznał, że wzmocniony, trzyosobowy patrol plus czwarta osoba obserwująca miasto poprzez monitoring w zupełności zabezpieczą potrzeby. Okazało się, że nie są to wystarczające siły. - Zwłaszcza wtedy, gdy jeden ze strażników musiał pojechać z policją odwieźć do izby wytrzeźwień czterech pijanych mężczyzn - Dlatego podjąłem decyzję, że za rok wyznaczę dwa patrole - mówi Witt. - Pewnie strażnicy się z tego powodu nie ucieszą, ale taka już jest ta praca.
Czytaj e-wydanie »