- Nikt nie może poradzić sobie z patologią społeczną? - pytają. Problem powraca co kilka miesięcy. W marcu minionego roku na prośbę mieszkańców Piechcina interweniowaliśmy w sprawie chuliganów z ulicy Radłowskiej. Odwiedziliśmy wtedy Piechcin z Henrykiem Popławskim prezesem spółdzielni mieszkaniowej, do której domy przy feralnej ulicy należą. Tuż po naszej wizycie chuligani próbowali pobić syna prezesa Popławskiego i jego kolegę. Na ulicy zrobił się spokój, bo sprawą zajęła się policja i sąd. Jak się okazuje problem zniknął nie na długo.
W grupie raźniej...
- Jeden z chłopaków wrócił z poprawczaka, był spokój dopóki jego kolega nie wyszedł na przepustkę. Doszedł do nich kolejny z sąsiedztwa i zaczęło się. Całe szczęście, że Piotr S. (kolejny z ekipy - przyp. red) odsiaduje wyrok po pobiciu z marca - opowiadają mieszkańcy Radłowskiej.
Nocne pijaństwo, burdy, pogróżki wobec zwracających uwagę sąsiadów - tak wygląda rzeczywistość przy Radłowskiej 2.
- Na korytarzach zrobili sobie toaletę, co widać i czuć. W piwnicach jest jeszcze gorzej - mówi prezes spółdzielni "Kujawy", który oprowadził nas po domach przy Radłowskiej. - Klatki schodowe są zdewastowane. Tu mieszkają też normalni ludzie, nie tylko patologia. Nie będę jednak robił remontów, bo i tak wszystko będzie zniszczone. Nie będziemy wyrzucać pieniędzy.
Henryk Popławski potwierdza, że pod adresem mieszkańców padają groźby. Doszło już do pobić i napadów. Ludzie się boją.
Patrol pomoże?
Policjanci potwierdzają, że musieli już interweniować przy ulicy Radłowskiej 2.
- Biorąc pod uwagę te interwencje i prośbę prezesa spółdzielni mieszkaniowej nasililiśmy patrole - mówi kierownik posterunku w Barcinie Marek Kata.
- Tyle, że oni stoją w oknach, kiedy podjeżdża radiowóz, biegną na strych stamtąd na dach i dachami uciekają, na tyły - odpowiadają piechcinianie.