Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewiarygodne! W Bydgoszczy jest taki bar, w którym nie serwują... wódeczki

ROZMAWIALI Alicja Polewska i Marek Jankowiak Fot. Wojciech Wieszok
Magdalena Sypniewska, właścicielka baru „Tekla” w Bydgoszczy
Magdalena Sypniewska, właścicielka baru „Tekla” w Bydgoszczy
Pieniądze dla przedsiębiorcy sa ważne, ale zawsze byliśmy przekonani, że bar, to nie sklep, do którego się wpada i wypada. Bar to miejsce, w którym się nawiązuje kontakty, rozwiązuje problemy, rodzą się przyjaźnie. I taki charakter temu miejscu chcieliśmy nadać - rozmowa z Magdaleną Sypniewską i Piotrem Skrzypczakiem, właścicielami baru „Tekla” w Bydgoszczy

- **„Tekla” **- to kolejny „twardziel” przy ul. Gdańskiej. W niektórych lokalach wymienia się trzeci, a bywa i czwarty garnitur najemców, a tymczasem bar trwa. Przypomnijcie Państwo, jak zaczynał…

M. Sypniewska: - To było 23 lata temu, a my nazywaliśmy się wtedy dumnie ajentami. Lokal przejęliśmy od Bydgoskiej Spółdzielni Gastronomicznej „Społem”. Jak to zwykle bywa, po przejęciu szybko się okazało, że trzeba w to włożyć dużo więcej niż zaplanowaliśmy. Ale nie remont zaplecza okazał się wtedy najtrudniejszy. Chociaż zaczynaliśmy bardzo skromnie - od zapiekanek, barszczyku i pizzy, to zdobywanie niezbędnych do przygotowania posiłków produktów graniczyło wręcz niemal z cudem. Parówki czy ser kupowaliśmy w hurtowniach odległych od Bydgoszczy często o ponad 100 km.

- P. Skrzypczak: - Nie od razu wiedzieliśmy, jak taką prawdziwą pizzę się wypieka, ale szybko osiągnęliśmy przyzwoity poziom. Wydawaliśmy ludziom sztućce, a oni czekali w kolejce, która kończyła się poza barem, gdzieś w okolicach sąsiedniego sklepu. Mamy jeszcze gdzieś w magazynie taką zawieszkę z tamtych czasów: „kierunek kolejki”.

- Pewnie tęsknicie za tym, żeby klient tu wpadł, zjadł, szybko zapłacił i zrobił miejsce następnemu?

- Niekoniecznie. Pieniądze dla przedsiębiorcy sa ważne, ale zawsze byliśmy przekonani, że bar, to nie sklep, do którego się wpada i wypada. Bar to miejsce, w którym się nawiązuje kontakty, rozwiązuje problemy, rodzą się przyjaźnie. I taki charakter temu miejscu chcieliśmy nadać.

- Po drodze zmieniliśmy trochę wystrój, dopasowaliśmy wnętrza do przepisów UE, ale teraz nie inwestujemy, bo czekamy na decyzję czy będziemy mogli lokal od miasta wykupić…

- Mamy trochę żalu, że chce nam to sprzedać za 130 proc. wartości. No i że ta sprzedaż odbywa się tak późno. Bo wcześniej gastronomicy mieli pieniądze. Ale, że nie było mowy o możliwości kupna wielu lokali, to inwestowali w coś innego. Markety w centrum miasta spowodowały, że klient z Gdańskiej „odpłynął”, a ulica zaczęła tracić oddech.

- W czym więc tkwi tajemnica dobrej kondycji „Tekli” przez tyle lat? Nawet wódeczki tu nie ma?

- Nie ma m.in. dlatego, że na sali pomieszczenia wc dla klientów brakuje. A mamy świadomość, że do pizzy kieliszek czerwonego wina bardzo by się przydał. Tak samo jak mała wódeczka do golonki. Ale to ma być dodatek. Od początku chcieliśmy, żeby tu można było zjeść trochę inaczej niż w okolicy. W miarę szybko i przy tym domowo.

- Stąd m.in. u nas nie obieramy ziemniaków. Wszystkie są w mundurkach. Albo gotowane, albo zapiekane w piecu. Nie tracą w ten sposób swoich najcenniejszych żywieniowych wartości. Wszystko robimy sami, nie kupujemy żadnych półproduktów. Nie ma też posiłków odgrzewanych. Bardzo bogaty jest asortyment dań przygotowywanych przez fachowców, zawsze znajdujących duszę w tym, co robią. Do ludzi „Tekla” zawsze miała szczęście.

- To też jest jeden z powodów, dla których przychodzą do nas już dwa lub trzy pokolenia klientów. Tata pokazuje lokal i opowiada córce, że tu kiedyś urywał się ze szkoły na pizzę, choć powinien być na lekcjach. Sąsiedztwo**Filharmonii Pomorskiej sprawia, że jedzą u nas artyści, lekarze, prawnicy, dziennikarze. Zdarzają się powroty po długiej nieobecności. I wtedy miło jest usłyszeć w drzwiach stwierdzenie: jak to dobrze, że Państwo tu jeszcze jesteście!

- Co jest w stanie wyprowadzić Państwa z równowagi?

MS: - Chamstwo i bylejakość.

PS: - Dodam - krytykanctwo.

- Czym można Wam sprawić przyjemność, a czym przykrość?

- Przyjemność dają mi dobre relacje z rodziną, a przykrość - zawsze sprawia choroba bliskich.

- Przyjemność sprawia mi moja przygoda z krótkofalarstwem i taki ruch w barze, który wciska mi nogi w... tylną dolną część pleców, a przykrość - niemoc polityków, którą widać po każdej dyskusji wokół ważnych polskich problemów.

- Co chcielibyście mieć?

- Chciałabym móc rozwijać swoją pasję, którą jest pisanie. Mieć na to siły i koncepcję.

- Od kilkunastu lat aktywnie pracuję nad rozwojem człowieka. Marzy mi się ośrodek, w którym stworzymy możliwość alternatywnego leczenia. Na przykład - w walce z chorobą nowotworową medycynę konwencjonalną wspomagać będziemy pracą z podświadomością pacjenta.

- Które cechy u mężczyzny lub kobiety są najważniejsze?

- Odpowiedzialność, inteligencja i czułość.

- Poczucie odpowiedzialności.

Zdjęcie Piotra Skrzypczaka w załączniku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska