Tożsamość mężczyzny ustalono dzięki temu, że w komendzie policji pojawił się jego 30-letni syn. Przyszedł, aby zgłosić zaginięcie ojca.
Przedstawiony przez 30-latka opis zaginionego pasował do rysopisu mężczyzny zmarłego pięć tygodni temu. Po okazaniu zdjęcia, nie było już wątpliwości. Klucz znaleziony przy nieznanym dotychczas mężczyźnie otworzył mieszkanie ojca 30-latka.
W jednym bucie chodził po ruchliwej trasie
Przypomnijmy: 24 października, mężczyznę chodzącego - w jednym, letnim bucie - po Szosie Toruńskiej, widzieli przejeżdżający tędy kierowcy. Któryś z nich zadzwonił po policjantów.
Kiedy przyjechał radiowóz, mężczyzny na jezdni już nie było. Znalazł się w pobliskim komisie samochodowym. Tam prosił o pomoc. Przyjechali ratownicy pogotowia.
Mężczyzna stracił przytomność. Kiedy przewieziono go do szpitala, stwierdzono u niego rozległego krwiaka mózgu. Trafił na stół operacyjny. Nie odzyskał już przytomności. Zmarł następnego dnia.
Aby ustalić przyczynę śmierci, przeprowadzono sekcję zwłok. Jej wyniki nie dały jednak jednoznacznych odpowiedzi.
Czytaj: Nieznany pacjent zmarł w szpitalu w Grudziądzu. Policja ustala jego tożsamość
Zamiast zdjęć, miał być rysunek
Mężczyzna nie miał przy sobie dokumentów, jedynie kilka drobiazgów, m.in. klucze do mieszkania. Kim był? Gdzie mieszkał? W jakich okolicznościach znalazł się na Szosie Toruńskiej?Na te pytania odpowiedzi szukali policjanci, m.in. sprawdzając informacje o osobach zaginionych w całym kraju. Bez skutku.
Choć mężczyźnie wykonano zdjęcia, śledczy nie podjęli decyzji o ich opublikowaniu w mediach. Jak tłumaczono dziennikarzom, fotografie były "nieestetyczne". W zamian zlecono przygotowanie rysowanego portretu NN mężczyzny. Jeszcze nie powstał.
Syn nie tęsknił za ojcem
Ciało mężczyzny przez długi czas przechowywano w chłodni, na wypadek potrzeby jego okazania, gdy zgłosi się ktoś poszukujący zaginionej osoby. Nikt się nie zgłaszał, więc w końcu zdecydowano o pogrzebie. Wcześniej pobrano próbki DNA.
Sprawa utknęła w martwym punkcie. Do dnia, w którym do grudziądzkiej komendy zapukał 30-latek, który od dłuższego czasu nie widział ojca.
Dlaczego nie zgłosił zaginięcia wcześniej? Bo panowie byli skonfliktowani i - delikatnie to ujmując - za sobą nie przepadali.
Czytaj e-wydanie »