Gdy przed rokiem w starym szpitalu otwierano Dom Dziennego Pobytu dla osób starszych, nie było wiadomo, z jak dużym zainteresowaniem spotka się ta oferta. Szybko okazało się, że taka forma wsparcia była potrzebna.
Ładne, dobrze wyposażone sale, różnorodne zajęcia, a przede wszystkim atmosfera życzliwości sprawiły, że nikt nawet przed moment nie pomyślał o tym miejscu jak o "przechowalni" dla babć i dziadków. Pensjonariusze nie kryją, że dzięki temu miejscu odżyli. Zwłaszcza ci, którzy wcześniej całe dnie spędzali w samotności.
- Staramy się, by zajęcia były możliwie różnorodne i odpowiadały zainteresowaniom grupy - podkreśla Monika Nowińska, kierownik DDP. - Niczego nie narzucamy. Jeśli komuś nie odpowiadają np. wspólne ćwiczenia, może poczytać lub obejrzeć telewizję. Czas tu spędzony ma być dla nich przyjemnością.
O to, by tak właśnie się działo, dba m.in. terapeutka Agnieszka Belt. - Jednymi z ostatnich propozycji są taniec integracyjny na siedząco, metaloplastyka i drewnoplastyka - wylicza. - Wielu dopiero na emeryturze odkrywa, że lubi rysować lub innego rodzaju zajęcia o charakterze artystycznym.
Nowa placówka
Wspólne wycinanie czy robienie drzewek szczęścia z drutu to nie tylko zabawa, ale również terapia pomagająca utrzymać sprawność fizyczną. Dziś w DPS wolnych miejsc już nie ma. Zakładano, że docelowo grupa będzie liczyć 25 osób. Może rodzić się pytanie, co z tymi, którzy za jakiś czas mogą chcieć skorzystać z takiej pomocy? - Nie sądzę, aby były z tym większe problemy - uważa Lidia Lemańska, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej. To za jego pośrednictwem do domu trafiają pensjonariusze. - Na razie nie ma kolejki i być nie powinno. Jest mała rotacja i co kilka miesięcy zwalania się jakiejś miejsce. Po drugie, przygotowujemy się do otwarcia placówki, do której będzie się kwalifikować kilka osób obecnie korzystających z zajęć DDP.
Mowa o Środowiskowym Domu Samopomocy dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Na jego potrzeby zaadaptowano budynek starej szkoły znajdującej się na terenie szpitala psychiatrycznego.
O podobnej inwestycji gmina myślała już dawno. Problemem był brak odpowiedniego lokum. Gdy miasto złożyło propozycję powiatowi - do którego należy wspomniany budynek - jego władze przyklasnęły z radości. Trudno o lepszy pomysł na wykorzystanie tego miejsca, które zmieniło się nie do poznania. Nie ma już śladu po "ruinie" bez drzwi i okien. By jednak dom mógł przyjąć pierwszych pensjonariuszy, potrzeba jeszcze sporo pieniędzy na wykończenie. Dofinansowanie obiecał wojewoda. Jeśli słowa dotrzyma i w terminie przekaże fundusze, to w lipcu pojawią się tam pierwsi podopieczni.