Wszystko to działo się podczas wernisażu wystawy malarstwa Małgorzaty Bratz-Ciemińskiej, jej męża Andrzeja Ciemińskiego i Zenona Korytowskiego, artysty z Tucholi, który od lat przyjaźni się z chojniczanami.
Hall pękał w szwach, bo zainteresowanie wystawą przekroczyło chyba oczekiwania organizatorów, w efekcie w sali kameralnej ścisk był jak w metrze w godzinach szczytu.
- Ale miło, że tylu tu państwa jest - dziwił się Zenon Korytowski. - Wielu mówi, że malarstwo się już skończyło. Mam nadzieję, że nasze obrazy temu zaprzeczają.
Małgorzata Bratz-Ciemińska podkreśliła, że choć ich malowanie się różni, to wszyscy troje wierzą, że ma ono sens. - Ja może jestem najsłabszy z tej trójki - dowcipkował Andrzej Ciemiński. - Ale wciąż się uczę i staram się podciągać. Wiele dała mi znajomość i rozmowy z obecnym tu Zbyszkiem Januszewskim, sporo nauczyłem się od Zenka.
Kiedy więc po oficjalnych przemowach i gratulacjach otwarto drzwi do sali kameralnej, widzom zaparło dech. Raz, że buchnęły na nich soczyste i intensywne kolory, dwa, że płótna - często o dużych rozmiarach - przykryły ściany aż do sufitu, skutecznie zakrywając niedostatki miejsca. Trzeba było zadzierać głowę, by przyjrzeć się malowidłom pod sufitem, ale bynajmniej widzom ta gimnastyka nie sprawiła trudu.
Akty, portrety, pejzaże, a nawet galopujące konie - to wszystko obejrzycie na tej wystawie, która będzie czynna jeszcze przez miesiąc. Zachęcamy do odwiedzin. Zwłaszcza tych, których zima wpędza w depresyjny nastrój, na pewno im się on odmieni!
A ponieważ wernisaż odbywał się, gdy grała Wielka Orkiestra, więc na zaimprowizowanej aukcji udało się znaleźć nabywców na dwa obrazy podarowane przez pp. Ciemińskich. Poszły za 700 i 650 zł. Przy okazji zlicytowano też makietę Wawelu - za 120 zł.
Dom kultury tradycyjnie wydał piękny katalog z pracami, które znalazły się na wystawie. Warto po niego sięgnąć.
Czytaj e-wydanie »