Zacznijmy od początku. Zdarzenie miało miejsce dwa lata temu na parkingu przy ulicy Kopernika. A wyglądało to mniej więcej tak. Okolice godziny czwartej nad ranem. Do siedzących w samochodzie dwóch mężczyzn nagle podbiegają toruńscy municypalni. Były podejrzenia, które później okazały się niesłuszne, że panowie chcą po pijaku jechać samochodem. Wybijają szybę i siłą wyprowadzają ich z samochodu. Prawie jak w filmie. Do tego jeden ze strażników miejskich wykręca rękę Tomaszowi Okońskiemu. - Złamał mi rękę - opowiada poszkodowany.
To wszystko, jak na dłoni, wynika z zapisu monitoringu. No i właśnie tutaj zaczynają się kontrowersje.
Okazało się jednak, że owszem zapis z tej kamery rzeczywiście był nieczytelny, ale była jeszcze druga kamera. W tym przypadku jakość nagrania była już zdecydowanie lepsza. Ale komendant o tym już nie raczył wspomnieć. Jak tłumaczy o jej istnieniu nie wiedział. Teraz o tym już wie, ale i tak nie zobaczył, co ona zarejestrowała.
Sprawę ponownie wyjaśni prokuratura.
Mówiła prokurator Centrum Zachód Ewa Janczur. Tomasz Okoński przez sąd został uniewinniony. Teraz żąda od municypalnych odszkodowania. Tylko na naszym portalu www.gra.pl zobaczycie, jak pracuje toruńska straż miejska. Tam dokładny zapis z monitoringu, którego nawet sam komendant nie zobaczył. Albo po prostu nie chciał zobaczyć.