Prawie jak w rodzinie. Tyle, że "prawie" robi różnicę. Wszystko jest jak w normalnym domu. Umeblowane pokoje. Firanki. Telewizory. Inne sprzęty rtv i agd. Tylko mieszkańców więcej, bo kilkunastu.
Mieszkania usamodzielnienia to te, w których wychowankowie domu dziecka mają przygotować się do startu w życie na własny rachunek. Nastoletni lokatorzy uczą się gotować, robią zakupy, sprzątają. Ale i domowy budżet planują.
- W każdym takim lokum przebywają zazwyczaj dzieci w wieku szkolnym. Są to przeważnie rodzeństwa. Znajdują się pod całodobową opieką wychowawcy - wyjaśnia Krzysztof Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych.
Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej zakłada, że ma przybywać mieszkań. I w Bydgoszczy przybywa.
Wczoraj oficjalnie oddano do użytku dwa następne takie lokale, przy ul. Łomżyńskiej na Wyżynach. W jednym mieszka 12 małolatów, w drugim - 13. Przeprowadzili się tutaj z domu dziecka przy ul. Toruńskiej, który został zlikwidowany.
Warunki sprzyjają lokatorom. Mieszkanie nie przypomina instytucji. Nie ma osobnej kuchni z kucharkami, stołówki, pralni, suszarni, sal telewizyjnych, szerokich korytarzy. Nie ma też pań sprzątaczek. Dzięki temu koszty - w przeliczeniu na osobę - są mniejsze nawet o 1000 złotych miesięcznie.
Jest za to więcej swobody. Dzieciaki integrują się z rówieśnikami z sąsiedztwa. Chodzą do okolicznych szkół. Niektórzy znajomi nawet nie wiedzą, że ci przebywają w placówce. Wychowankowie mogą zapraszać i odwiedzać znajomych. Rodziców też.
Z nowo otwartymi mieszkaniami mamy już sześć takich. Dwa w blokach przy ul. Bora Komorowskiego w Fordonie. Trzecie też w Fordonie, ale na Wyzwolenia. Czwarte stoi na Okolu (ul. Grunwaldzka). Siódme też będzie przy Grunwaldzkiej, w bloku stawianym przez Bydgoskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego.
Podczas wczorajszej uroczystości na Łomżyńskiej mali bydgoszczanie mówili, co na nich zrobiło wrażenie. Kącik komputerowy, zmywarka do naczyń, aneks kuchenny.
- I prezydent Bruski, którego mogliśmy zobaczyć pierwszy raz na żywo, a nie w telewizji - dodają dzieciaki.
Czytaj e-wydanie »