Sprawę badają w ministerstwie infrastruktury.
Zakrzewski twierdzi, że prawo działa byle jak, skoro Budimex już wkroczył na jego ziemię, a przecież sprawa nie jest jeszcze przesądzona. - Jak to może być - pyta. - Moje odwołanie jeszcze nie zostało rozpatrzone, a oni już budują obwodnicę. Jestem na dodatek zbywany i przez wojewodę, i przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w Gdańsku.
Nie dogadali się
Tymczasem w Generalnej Dyrekcji twierdzą, że procedury zostały zachowane. Naczelnik Jan Kasprzykowski podaje, że na 170 właścicieli gruntów pod planowaną obwodnicę tylko trzech nie wyraziło zgody na zaproponowane warunki. W takiej sytuacji Generalna Dyrekcja próbuje negocjować nadal, ale z zachowaniem realnych cen gruntów na danym terenie.
- Z panem Zakrzewskim nie udało się nam dogadać, więc wystąpiliśmy do wojewody o wydanie decyzji o zajęciu działek z rygorem natychmiastowej wykonalności - mówi Kasprzykowski. - Takie uprawnienia wynikają ze specustawy, która pozwala na rozpoczęcie ważnych inwestycji bez użerania się z pojedynczymi osobami, które na przykład chcą podbić stawkę za grunt.
Czekają
Teraz ministerstwo infrastruktury bada, czy Generalna Dyrekcja nie popełniła błędu. - Pan Zakrzewski powiedział nam, że ma czas i pieniądze i że nam jeszcze pokaże - dodaje naczelnik GDDKIA. - A my możemy tylko cierpliwie czekać na wyjaśnienie tej sprawy przez ministerstwo.