Obywatel, czyli właściwie kto? Decyzje - tak, ale jaki udział?

Wiceburmistrz Adam Kopczyński przedstawił wstępne wypracowane założenia do budżetu obywatelskiego 2020. Najważniejsze z nich to te, by składane wnioski do budżetu były raczej na większe zadania. Najmniejsza wartość to aż 150 tys. zł, a największa aż 1 mln zł.
A więc, gdyby ktoś złożył wniosek na 1 mln zł i zyskał największe poparcie w głosowaniu, to inne pomniejsze zadania zostałyby wykluczone. Wartość rocznego budżetu obywatelskiego to właśnie 1 mln zł.
Bartosz Bluma wyraził jednoznaczne „nie” dla takiego rozwiązania. Wyjaśnił, że w budżecie obywatelskim chodzi o to, by oddać obywatelom wpływ na swoje najbliższe otoczenie. - Tak, by te zadania były dostrzegalne w całym mieście - podkreślił. - Każdy miałby szansę, by coś koło siebie zmienić, coś, na co w innym wypadku nie ma możliwości. 150 tys. zł to jest o wiele za duża kwota, która uniemożliwiałaby uczestnictwo w budżecie tym, którym zależałoby na przykład na nasadzeniu drzew w swojej okolicy.

Zauważył, że zadania o wartości 1 mln zł wykraczają poza projekty obywatelskie, bo dotyczą raczej zadań własnych gminy miejskiej. Za przykład posłużył mu ewentualny remont Fosy Miejskiej, bo przecież jest jasne, że zdobyłby największe poparcie chojniczan. Tym samym obywatele „wyręczyliby” niejako samorząd miejski.
Głos Blumy nie był odosobniony, jego stanowisko poparła m.in. Marzenna Osowicka, mówiąc, że na osiedlach jest wiele potrzeb, które warto realizować.

Dotąd w mieście funkcjonował - jak go nazywał burmistrz Arseniusz Finster - budżet obywatelsko-osiedlowy. Przewodniczący rady miejskiej Antoni Szlanga dziwił się, że z tego rozwiązania odstępujemy.
A radnyStanisław Kowalik był za takim kształtem budżetu obywatelskiego, by promować w nim rozwiązania ogólnomiejskie, z których będą korzystać wszyscy chojniczanie.
Kazimierz Jaruszewski ocenił, że pierwszy rok może być taki, a później można go korygować. Najważniejsze, by nastąpił „wysyp pomysłów”, co będzie integrować lokalną społeczność.

Jak to ma być z tymi pomysłami? Zgłaszać je mogą obywatele, ale też osiedla. Jednak nie NGOS-y, co bardzo zaskoczyło Marzennę Osowicką: - Ludzie kochani, czy NGOS-y to są zielone ludziki? Działają aktywnie - mówiła.
- One mają swoje środki - odpowiedziało chóralnie trzech panów.
- Dajcie podziałać stowarzyszeniom również - prosiła Osowicka.
- Pytam, dlaczego tworzymy budżet obywatelski? - dociekał Czesław Wodzikowski, szef osiedla nr 7.
- Ma służyć aktywizacji mieszkańców... - odpowiedział wiceburmistrz.
- No to jak... z jednej strony zachęcamy do aktywności, a z drugiej narzucamy im rozwiązania? Byłem przerażony, jak czytałem cały paragraf trzeci, który o tym właśnie świadczy - dodał Wodzikowski.

Na początku października będzie kolejne posiedzenie konsultacyjne, a Kopczyński nie wyklucza również kolejnych. Propozycji jest wiele, także tych związanych z marketingiem.
Jest pomysł na maraton pisania wniosków, kiedy to urzędnicy pomagaliby w ich sformułowaniu. Inną sprawą, wymagającą fachowej wiedzy są projekty do tych wniosków. Uczestnicy konsultacji uznali, że wnioskodawcy nie są w stanie takowych opracowywać samodzielnie.

Inna inicjatywa - zorganizowanie imprezy miejskiej, na której mieszkańcy mogliby zaprezentować swoje projekty.
- A co jeżeli będzie 3 tys. wnioskodawców? - ktoś zażartował.
Co do frekwencji, wiadomo, że będzie tym wyższa, im nowocześniejsze będą zastosowane przy głosowaniu narzędzia techniczne. Na przykład za pośrednictwem SMS-ów i wygenerowanych numerów. To rozwiązanie bardzo polecał Kamil Sitarski z firmy, która proponuje samorządom takie możliwości.