Marek Jankowski przygotowuje się na decydujący bój. Ze wszystkich poprzednich wyszedł zwycięsko, choć kosztowały go masę nerwów. Mowa nie tylko o wyborach burmistrza, ale i referendach - dwóch w sprawie likwidacji straży miejskiej i jednym w sprawie jego odwołania.
Już wtedy nie ukrywał, że to już będą jego ostatnie wybory. Blisko mu do emerytury, ale nie ma tak dobrze - jeszcze trochę musi popracować. Sam mówi, że kandyduje, bo chce po prostu kontynuować swoją 18-letnią służbę dla samorządu. - Chciałbym realizować dalej rozpoczęte projekty, a jest ich sporo, zapisane są choćby w naszej strategii - mówi. - Praca w samorządzie to kontynuacja. Takie są choćby projekty unijne, za część których zwrot, czyli przyznane dofinansowanie, otrzymamy dopiero za rok.
Podczas ostatniej kadencji Jankowskiego rzeczywiście wiele się działo.
Czytaj: Burmistrz Finster zebrał swoją drużynę na wybory
Na brak inwestycji nie sposób narzekać. Sam Jankowski za swój sukces poczytuje sobie na przykład budowę ul. Starogardzkiej i Chojnickiej. Sugeruje, że gdyby nie udało się teraz, to za rok te zadania zostałyby odrzucone, bo priorytet mają inne drogi - głównie ekspresowe, czy w pomorskim, te w pasie nadmorskim. Podkreśla, że właśnie dzięki oddolnej inicjatywie mieszkańców zmodernizowano też odcinek berlinki od Czerska do obwodnicy oraz ten prowadzący przez Łąg.
Sam sobie nie ma nic do zarzucenia. Twierdzi, że musiał się rozstać z ludźmi, którzy zawiedli. Ostatnio wymienił praktycznie wszystkich dyrektorów podległych placówek. - Za błędy trzeba płacić - tak uzasadnia decyzję o zwolnieniu dyrektora SP ZOZ Anatola Griniewicza czy komendanta straży miejskiej Jarosława Szwila. Jak mówi, nie znalazł też żadnych argumentów na obronę przed radą nadzorczą byłego już prezesa Zakładu Usług Komunalnych.
W Czersku mówi się, że te ratuszowe czystki to oczyszczanie pola przed wyborami, tak by odium krytyki nie znalazło ujścia przy urnie. Sam Jankowski mówi, że przyjmie każdy negatywny głos od czerszczan z tą poprawką, że wiele z oczekiwań przewyższa możliwości finansowe gminy, która korzysta z Janosikowego. Ostatnie decyzje podejmuje samotnie, nie licząc się z innymi. Tak traci zaplecze. Część jego zwolenników przeszła do obozu jego kontrkandydata. Dwa lata tej kadencji były jednak najgorsze. - Zachorowałem dosyć poważnie - mówi. - Wyszedłem z tego z boską pomocą. Przez to, co wtedy doświadczyłem, inaczej patrzę na to, jak pracuję. To służba 24 godziny na dobę.
Czytaj e-wydanie »