Na szczęście od pewnego czasu, strażnicy naszej ojczystej mowy z profesorami-polonistami na czele, ruszyli z krucjatą w mediach, która być może zatrzyma potok wulgaryzmów w naszych rozmowach.
Przeczytaj także:Łacina jest... hipsterska
Piszę "w naszych", bo niestety - przyznaję - również zdarza mi się przeklinać. Z przykrością potwierdzam - dziennikarze, którzy na równi z językoznawcami powinni dbać o język, także przeklinają. Politycy, urzędnicy, lekarze, nauczyciele, przedszkolanki, wykładowcy, studenci - coraz częściej przeklinają.
Przekleństwa stały się powszechne. Słyszymy je w autobusie, w sklepie, miejscu pracy, na imprezie, w domu, w telewizji. Dowcip bez wulgaryzmów nie jest taki śmieszny, film nie jest ciekawy, blog mdły.
Po jednej, drugiej, trzeciej wpadce celebryty, polityka przyłapanego na przeklinaniu, problem zaczął być jednak dostrzegalny. A przeklinanie piętnowane.
Znany i ceniony profesor Jerzy Bralczyk uważa, że wulgaryzmy są nam potrzebne w ekstremalnych sytuacjach, ale powinny być używane niezwykle rzadko. W przeciwnym razie mocno ograniczamy sobie możliwości rozwoju własnego języka, skazujemy się na kalectwo językowe. Językoznawca w jednym z wywiadów telewizyjnych, przekonuje, że problemem jest to, że przeklinamy oraz to, że wulgaryzmy tolerujemy u innych.
W czwartek przypada Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. To dobra okazja, żeby rozprawić się z przeklętym nałogiem i wyrzucić z naszego osobistego języka wulgaryzmy. Albo przynajmniej je ograniczyć. Kto chce może zacząć od dziś. Powodzenia!
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »