Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy: - To złudne oczekiwania, że będzie wygrywał ten, kto będzie bardziej przeklinał

Grażyna Rakowicz
- Jestem daleki od wiary w to, że takie marsze mają spontaniczny charakter. Wśród uczestników marszu cały czas panuje pogląd, że PiS trzeba odsunąć od władzy. Według mnie, dla statystycznego stojącego przed urną wyborcy - dalej jestem skłonny tak sądzić - bardziej przemówią argumenty natury socjalnej czy zachowanie miejsc pracy, aniżeli taki język - mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy.
- Jestem daleki od wiary w to, że takie marsze mają spontaniczny charakter. Wśród uczestników marszu cały czas panuje pogląd, że PiS trzeba odsunąć od władzy. Według mnie, dla statystycznego stojącego przed urną wyborcy - dalej jestem skłonny tak sądzić - bardziej przemówią argumenty natury socjalnej czy zachowanie miejsc pracy, aniżeli taki język - mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy. archiwum GP
W Polsce postępuje brutalizacja sceny politycznej. Powiem nieco ironicznie, że im bliżej wyborów, to można sądzić, że będzie wygrywał ten, kto będzie bardziej przeklinał albo będzie bardziej radykalny w swoich stanowiskach. To złudne oczekiwania. Przysłuchiwałem się wypowiedziom uczestników marszu. Z nich na przykład wynikało, że chcą więcej demokracji, więcej wolności, więcej praw i wolnych mediów... To takie nic nieznaczące słowa. Klasyczny język wiecowy. Bo choćby - co do wolności - to chyba ona jest, skoro tyle osób przyszło na ten marsz i mogło swobodnie demonstrować. Niestety, podczas tego marszu nie zauważyłem żadnego pomysłu, jak zmieniać Polskę - mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy.

Panie profesorze, co pokazał marsz 4 czerwca w Warszawie?
Myślę, że ten marsz spowodował przełom w kampanii wyborczej, ze strony środowisk opozycyjnych, które – jak było widać – były przy tym dość mocno naładowane agresją. Jakby na to nie patrzeć, był on powrotem do historii, do tych starych sporów, które są bardzo silne od początku upadku systemu komunistycznego.  Do daty 4 czerwca, czyli do częściowo wolnych i demokratycznych wyborów do Sejmu i wolnych wyborów do Senatu w 1989 roku. A także do pożegnania się z rządem Jana Olszewskiego w 1992 roku. Data 4 czerwca jest w pewien sposób dla naszego społeczeństwa symboliczna. Te wydarzenia dają o sobie znać do dnia dzisiejszego. Pozornie w tle pozostał projekt dotyczący poszukiwania wpływów rosyjskiego biznesu na Polskę w latach 2007-2022, a który paradoksalnie zmobilizował Polaków do uczestnictwa w tym marszu.

To jakie wnioski po marszu?
Moje są takie, że w Polsce postępuje brutalizacja sceny politycznej. Powiem nieco ironicznie, że im bliżej wyborów, to można sądzić, że będzie wygrywał ten, kto będzie bardziej przeklinał albo będzie bardziej radykalny w swoich stanowiskach. To złudne oczekiwania. Przysłuchiwałem się wypowiedziom uczestników marszu. Z nich na przykład wynikało, że chcą więcej demokracji, więcej wolności, więcej praw i wolnych mediów... To takie nic nieznaczące słowa. Klasyczny język wiecowy. Bo choćby - co do wolności - to chyba ona jest, skoro tyle osób przyszło na ten marsz i mogło swobodnie demonstrować. Niestety, podczas tego marszu nie zauważyłem żadnego pomysłu, jak zmieniać Polskę. W zasadzie cała jego treść sprowadziła się do okładania wulgaryzmami rządzących. A wcześniejsze wystąpienie w sieci znanego aktora, zwolennika tego marszu, który przedstawiał tych rządzących w jak najgorszym świetle, w zasadzie nie miało hamulców. Jednak z drugiej strony decyzja PiS o powołaniu państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 i taka szamotanina prezydenta Andrzeja Dudy wokół niej - w ciągu trzech dni nie można podpisać ustawy i jednocześnie oczekiwać jej nowelizacji - jeszcze bardziej podzieliła Polaków. I bardziej zintegrowała oraz zmobilizowała opozycję po to, żeby pokazać niekompetencje rządzących. Myślę, że to w jakiejś mierze będzie paliwem w najbliższych miesiącach, aż do wyborów.

Nawiązując do tego języka na marszu, czym wytłumaczyć w nim taką agresję?
Ja bym to wytłumaczył w bardzo prosty sposób. Negatywne emocje są zaraźliwe i jeśli ta przysłowiowa "góra", to znaczy ta część elity politycznej może sobie na nie pozwolić, to dlaczego statystyczni zjadacze chleba z ulicy nie mogą być tacy sami? No i okazuje się, że mogą... Tu tworzy się tak zwany "syndrom wspólnego wyznania wiary", który narzuca pewną narrację i nie ma żadnego związku z przesłankami merytorycznymi. To walka politycznych plemion pochłaniająca w takim myśleniu obywateli. Dzisiaj w narzucaniu takiej narracji prym wiedzie Platforma Obywatelska. Jestem daleki od wiary w to, że takie marsze mają spontaniczny charakter. Wśród uczestników marszu cały czas panuje pogląd, że PiS trzeba odsunąć od władzy. Według mnie, dla statystycznego stojącego przed urną wyborcy - dalej jestem skłonny tak sądzić - bardziej przemówią argumenty natury socjalnej czy zachowanie miejsc pracy, aniżeli taki język. Stosunkowo duża inflacja w Polsce względem innych państw europejskich stała się pretekstem do tego, aby wytykać obecnemu rządowi drożyznę, co też było jednym z haseł tego marszu. Ale jeśliby przyjąć - nawet teoretycznie - że rządy liberalne tę inflację by zatrzymały, to podejrzewam, że poziom bezrobocia byłby wówczas zdecydowanie, zdecydowanie większy.

Co do tej komisji... Z jednej strony także Platforma Obywatelska mocno krytykuje jej powołanie, natomiast w 2016 roku jej lider Donald Tusk sam się takiej komisji domagał.
To jest przykład na to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wtedy jej utworzenie mogło przynieść rządzącej wówczas koalicji PO-PSL większe poparcie, dlatego lider Platformy tak mocno nalegał, aby ona powstała. Natomiast dzisiaj ma już inne zdanie, bo uważa, że ta komisja będzie skierowana również przeciwko niemu samemu. Że jako jeden z pierwszych będzie przez tę komisję przesłuchiwany i już ten fakt nie będzie dla wizerunku Donalda Tuska korzystny. Choć moim zdaniem w kwestii tej komisji to teraz bardziej spektakularne są naciski zarówno ze strony Stanów Zjednoczonych, jak i samej Unii Europejskiej. Co prawda, w tym drugim przypadku do takiego zachowania UE już się przyzwyczailiśmy - w tym momencie, nie ma to większego znaczenia. Bardziej chodzi tu o klimat, jaki się wokół tej komisji wytworzył, który sprawia, że rząd polski jest na salonach Unii, na cenzurowanym. Mówiąc potocznie, to daje dodatkowego "kopa" opozycji do tego, aby mogła wypłynąć na tej fali w tego rodzaju marszu. Niewątpliwie Unia tym niezbyt przychylnym stanowiskiem wobec rządzących w Polsce – tak jak w przypadku Orbana –daje do zrozumienia, że byłoby najlepiej, aby rządy PiS już się w Polsce zakończyły. W tym ma wyraźne poparcie naszej opozycji, która bardzo skutecznie pomaga mobilizować Parlament Europejski przeciwko naszemu krajowi. Proszę zwrócić uwagę, że na poziomie Europy takie komisje już były, ale PE jest wyraźnie sceptyczny tylko wobec tej jednej - polskiej.

Ale w sytuacji, kiedy Rosja jest tak agresywna choćby wobec Ukrainy, kiedy mamy już pewien obraz jej współpracy na przykład z Niemcami, to nie jest uzasadniony ten pogląd, że należy zbadać i wiedzieć, jak daleko ta Rosja zabrnęła w Polskę?
Ja tego nie neguję. Rzeczywiście warto mieć taką wiedzę szczególnie w dzisiejszych czasach. O tym, jak rozkładały się te interesy i wpływy Rosji w naszym kraju, a jakie są obecnie... Ale tu chodzi o czas. Kilka miesięcy przed wyborami oznacza traktowanie tej komisji jako narzędzia w walce wyborczej, bez względu, jak rządzący zechcą to nazwać. Jak sadzę nasze społeczeństwo takie pomysły doskonale rozumie, uzasadniając w tym przypadku roszczenia opozycji. Stąd wzrost zainteresowania marszem wcześniej sceptycznych liderów trzeciej drogi, czyli partii Polska 2050 i PSL-u.

Panie profesorze, czy marsz z 4 czerwca przebuduje to poparcie na polskim, politycznym rynku?
Z punktu widzenia opozycji ten marsz daje wyraźny sygnał, że ona w ogóle jest i jest w stanie się zmobilizować, wykrzyczeć swoje racje... Natomiast czy taka postawa przyłoży się na wyraźny wzrost notowań opozycji, czy może na korzyść obecnie rządzących? Zapewne będzie mobilizować obie strony. Moim zdaniem nie można oczekiwać automatyzmu zmian w sondażowych słupkach poparcia. Tak naprawdę to na pewno okaże się przy wyborczych urnach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska