https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Operacja w zamian za krew? To niedopuszczalne! Ciąg dalszy kontrowersji w Juraszu

(mp)
www.sxc.hu
Przypomnijmy - w piątek opisywaliśmy w niej sytuację, do jakiej miało dojść w szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy.

Z relacji pacjentów, którzy zgłosili się do nas, wynika, że warunkiem przystąpienia do operacji było zaświadczenie o oddaniu krwi przez członków rodziny chorego.

Pismo potwierdzające ten fakt należało przefaksować do szpitala. Dodajmy - grupa krwi nie miała znaczenia. Ta, której potrzebował pacjent, znajdowała się bowiem w banku krwi lecznicy.

Odebraliśmy w tej sprawie wiele telefonów. Z przeprowadzonych rozmów wynika, że opisywane przypadki nie są odosobnione. Z podobnymi praktykami nasi Czytelnicy zetknęli się w innych regionalnych lecznicach. - Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy, że szpital nie ma prawa żądać takiego zaświadczenia - przyznaje mieszkanka Torunia.

Jak się okazuje, procedura wygląda następująco: krótko przed planowanym zabiegiem, ,b>niektóre placówki wymagają, aby pacjent na własną rękę zdobył krew. Najlepiej w takiej ilości, jaka zostanie zużyta do przeprowadzenia zabiegu. Przy czym nie będzie to krew przeznaczona dla tego konkretnego pacjenta.

Przeczytaj również: Oddawali krew, żeby dziś mogła wyjść za mąż

O sprawie powiadomiliśmy kujawsko-pomorski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa instytucji, nie kryje oburzenia. - To niedopuszczalne! - komentuje. - Świadczenie zdrowotne nie jest uzależnione od oddawania krwi. Jednak, jak podkreśla, do regionalnego oddziału funduszu nie wpłynęły w tej sprawie żadne skargi. - Jeżeli faktycznie dochodzi do takich sytuacji, to powtarzam - są one niedopuszczalne - informuje dalej rzeczniczka.

Jednocześnie zapowiada, że NFZ przyjrzy się uważnie sygnalizowanemu przez pacjentów problemowi.

A nie jest on obcy także Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy. Gdy w miniony czwartek zadzwoniliśmy do sekretariatu RCKiK, pracowniczka powiedziała, że słyszała już o dziwnych praktykach stosowanych przez szpitale. Z regionalnym centrum kontaktowało się bowiem kilka osób, które pytały, dlaczego przed zabiegiem wymaga się okazania zaświadczenia o oddaniu krwi. - To oczywiście nie wychodzi z naszej strony - podkreśla z całą stanowczością Danuta Boguszyńska, zastępca dyrektora ds. medycznych RCKiK.

Jak zaznacza, dawcy nie wolno zmuszać do oddania krwi. - A tym bardziej uzależniać od tego faktu operację - tłumaczy.

Co więcej, okazuje się, że w regionalnym centrum sytuacja z krwią jest stabilna. - Będziemy dochodzić sprawy - zapowiada Danuta Boguszyńska.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Potwierdzam, że w Szpitalu Wojskowych są stosowane takie praktyki. Ja również ok 10 lat temu oddawałam krew dla osoby z mojej rodziny, którą czekała operacja. Trzeba było zaznaczyć, że ta krew to dla tej konkretnej osoby (jej imię i nazwisko). Grupa krwi nie miała znaczenia, bo i tak potrzebujący otrzymał z banku krwi, krew ze swoją grupą. Ilość litrów była wymagana, ale im więcej tym lepiej - tak mówiono. Temat znany nie od dziś, a takie zaskoczenie w NFZ, jakby była to nowość!
G
Gość
Nic nowego, moja mama miała operację jakieś 10 lat temu. W szpitalu wojskowym na os. Leśnym. Już wtedy lekarze powiedzieli nam, aby oddać krew i przynieść zaświadczenie, na którym był zapis, że dla konkretnej osoby ma być to krew. Tzn nie było to tak, ze akurat nasza krew dana była mamie, ale musiała zgadzać się liczba litrów, które wykorzystają podczas operacji. Jakiś czas później koleżanka "zbierała" krew dla wujka, ale nie wiem w którym szpitalu. Polskie realia!
p
pb
Zgadzam się z tym, że zbyt mało osób oddaje honorowo krew. Ja akurat oddaję, więc czuję się spełniona obywatelsko. Nie może to jednak być powodem np odrzucenia kogoś do operacji, bo rodzina za mało krwi oddała. To paranoja. Zdrowi więźniowie powinni mieć przymus oddania krwi raz na miesiąc. By się do czegoś przydali - darmozjady!
p
pb
Nic nowego, moja mama miała operację jakieś 10 lat temu. W szpitalu wojskowym na os. Leśnym. Już wtedy lekarze powiedzieli nam, aby oddać krew i przynieść zaświadczenie, na którym był zapis, że dla konkretnej osoby ma być to krew. Tzn nie było to tak, ze akurat nasza krew dana była mamie, ale musiała zgadzać się liczba litrów, które wykorzystają podczas operacji. Jakiś czas później koleżanka "zbierała" krew dla wujka, ale nie wiem w którym szpitalu. Polskie realia!
c
chirurg
Ciekawe ilu z oburzonych czytelników i redaktorów oddaje HONOROWO krew? Ona nie rośnie na drzewie ani się jej nie produkuje. Jak będzie potrzebna do ratowania waszego życia to będziecie z kolei oburzeni że jej nie ma. Wciąż się słyszy że jej brakuje bo dawców mniej, bo wakacje, bo droga. Zamiast oburzać się powinniście sie zastanowić (NFZ też) jak Polaków zachęcać do ratowania innym zycia. Bo jak na razie Polakowi w słuzbie zdrowia wszystko się należy, natychmiast, za darmo i najwyższej światowej jakości. Polak ma same prawa a zero społecznych obowiązków
a
alisa
W stolicy jest dokładnie tak samo - operacja za krew!!!
s
st.tomcio
Hańba!!!do tego zdolny jest NFZ.Pracownicy NFZ żyją w innym świecie.NFZ powinien zniknąć jest to wrzód,który trzeba natychmiast usunąć.Do pracy niech się wezmą posłowie nowej kadencji i pozwolą o naszym zdrowiu decydować lekarzom a nie urzędnikom.I służba zdrowia miała by spory zastrzyk gotówki.
s
st.tomcio
Hańba!!!do tego zdolny jest NFZ.Pracownicy NFZ żyją w innym świecie.NFZ powinien zniknąć jest to wrzód,który trzeba natychmiast usunąć.Do pracy niech się wezmą posłowie nowej kadencji i pozwolą o naszym zdrowiu decydować lekarzom a nie urzędnikom.I służba zdrowia miała by spory zastrzyk gotówki.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska