Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Operacja: "Zdrowie"

Hanka Sowińska [email protected]
internet
Ten zabieg trwa już dziesięć lat. Wraz z kolejnymi wyborami zmienia się polityczny zespół operujących. Tylko diagnoza pozostaje ta sama.

Od tym, że polska służba zdrowia wymaga głębokiego "przeorania", zaczęto mówić z chwilą zaistnienia III RP. Po 1989 r. kolejni ministrowie zdrowia przedstawiali projekty reform, jednak większość trafiła do szuflady. Tymczasem w połowie lat 90. prawie 80 proc. Polaków twierdziło, że reforma jest niezbędna i pilna. Dopiero za rządów Jerzego Buzka Sejm uchwalił ustawę o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym.

Reforma weszła w życie 1 stycznia 1999 r. Wtedy też nastąpiła radykalna zmiana sposobu finansowania usług medycznych. System budżetowy zastąpiono składką zdrowotną. Powstały kasy chorych, placówki służby zdrowia przeszły w gestię samorządów. Pacjent zyskał prawo wyboru lekarza i szpitala (długi czas była to tylko piękna teoria).

Po sześciu miesiącach obowiązywania nowego właśnie reforma służby zdrowia została oceniona najgorzej. Panował chaos, a badania opinii społecznej potwierdzały, że zmiany przyniosły wiele rozczarowań i obaw.
Kiedy już wydawało się, że z chaosu wyłania się jako taki porządek, pojawił się minister zdrowia Mariusz Łapiński (SLD), zagorzały przeciwnik kas chorych. Forsując swój pomysł doprowadził do uchwalenia w 2003 r. ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia. Wielu lekarzy i dyrektorów

Dobra koniunktura w gospodarce w następnych latach (spadek bezrobocia, wzrost liczby ubezpieczonych) sprawiła, że w ciągu kilku lat budżet NFZ podwoił się (w tym roku ma być ponad 55 mld zł). Mimo to pieniędzy na leczenie nadal brakuje. Nie wszyscy jednak podzielają tę opinię. Obecna minister zdrowia Ewa Kopacz, kiedy była jeszcze posłanką, twierdziła, że pieniędzy jest dość, tylko system jest nieszczelny. Ostatnio zmieniła zdanie; twierdzi, że składka zdrowotna musi wzrosnąć.

Platforma Obywatelska już w kampanii wyborczej zapowiadała podział NFZ na kilka funduszy. O zastąpieniu dotychczasowych 16 oddziałów sześcioma ponadregionalnymi funduszami głośno stało się latem 2008 r. Według prognoz ma to nastąpić w 2010 lub 2011 roku.

Kto znieczuli, kto da zastrzyk?

Strajki "białego personelu" wybuchły, zanim zaczęto reformować system. W 1997 r. o wyższe pensje upomnieli się anestezjolodzy. Byli zdeterminowani; przestali znieczulać chorych zapisanych na planowe zabiegi. Wywalczyli podwyżki i możliwość zatrudniania się na podstawie kontraktu.

Na przełomie wieków podwyżek pensji zażądały pielęgniarki. Okupowały regionalne kasy chorych, blokowały przejścia dla pieszych w sąsiedztwie szpitali i na głównych drogach kraju. Wywalczyły podwyżki (słynna "ustawa 203" i "110"), które dla większości lecznic okazały się gwoździem do trumny. Powód: posłowie ustawę przyklepali, ale nie powiedzieli, skąd dyrektorzy lecznic mają wziąć pieniądze. A dać musieli, więc się zadłużali.

Co dolega służbie zdrowia?

niskie nakłady na leczenie
brak konkurencji w systemie ubezpieczeń zdrowotnych
zadłużenie publicznych placówek
zły stan techniczny wielu lecznic
przestarzały sprzęt diagnostyczny
niskie wynagrodzenie personelu (dotyczy przede wszystkim lekarzy stażystów, pielęgniarek, techników medycznych)
brak specjalistów (np. anestezjologów, neurochirurgów)
drogie leki refundowane (polscy pacjenci dopłacają bardzo dużo)
kolejki do lekarzy specjalistów
brak Rejestru Usług Medycznych

Największą falę protestów zanotowano w latach 2006-2007. Były miesiące, że w strajku uczestniczyło ponad 200 szpitali; najsłynniejsze stało się "białe miasteczko", które wyrosło w Alejach Ujazdowskich. Pielęgniarki głodowały, robiły wiele hałasu, aż w końcu się poddały.

Strajki nie były jednak daremne. Na mocy tzw. wedlowskiej ustawy (uchwalona 22 lipca 2006 r., stąd nazwa) pracownicy służby zdrowia dostali 30 proc. podwyżki. Złożyli się na nią wszyscy ubezpieczeni, także jej beneficjenci, bo pieniądze pochodziły z kasy NFZ.

Nieutkana sieć, pusty koszyk

Zdrowotnej reformie, od zarania, towarzyszyły pojęcia "wytrychy". Mowa o sieci szpitali i koszyku gwarantowanych świadczeń medycznych. Bodaj każdy rząd miał to w planach. Nic z nich nie wyszło, bo... wyjść nie mogło. Utkanie szpitalnej sieci byłoby równe z polityczną śmiercią jej autorów. Proszę pokazać mi choćby jednego polityka, który na Wiejskiej podniesie rękę za likwidacją szpitala w swoim okręgu wyborczym...

To samo z koszykiem gwarantowanych świadczeń. Czyli takich, które będą się pacjentowi należały w ramach składki. Poznaliśmy już kilka projektów; najnowszy "wisi" na internetowej stronie MZ.
Od przyjęcia listy procedur płatnych, w ramach powszechnego ubezpieczenia, kolejne ekipy uzależniały pojawienie się na rynku usług medycznych prywatnych ubezpieczalni. Nie ma koszyka, nie ma dodatkowych ubezpieczeń. Komuś musi na tym bardzo zależeć.

Z innych, negatywnych zjawisk wymienić trzeba kolejki - w niektórych
specjalnościach lista oczekujących na operacje to... lista śmierci. Przerażają też długie kolejki do specjalistów i na badania. Prawdziwą zmorą zreformowanej służby zdrowia są również limity - wysokość kontraktu danej placówki z NFZ wyznacza liczbę udzielonych świadczeń.

Co z reformy można zapisać po stronie plusów? Na pewno instytucję lekarza rodzinnego (najlepiej sprawdza się w małych środowiskach), przekształcenia własnościowe placówek (dotyczy to również szpitali, w Kujawsko-Pomorskiem mamy już 10 niepublicznych lecznic). Zadłużenie szpitali także spadło, niektóre ośrodki w ogóle nie mają tego problemu. Inne pozytywy to remonty szpitali i poradni, bardzo nowoczesny sprzęt do diagnostyki (np. pozytonowy tomograf emisyjny w bydgoskim Centrum Onkologii).
Po latach oczekiwania 1 stycznia 2007 r. zaczęła obowiązywać ustawa o państwowym ratownictwie medycznym; są zespoły ratownicze podstawowe i specjalistyczne. W pierwszych nie ma lekarzy. I nie ma tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska