- Będziemy wracać do tematu budżetu miasta, bo chcemy, żeby rządzące miastem osoby nie ignorowały i nie obrażały opozycji - mówił podczas wczorajszej konferencji prasowej radny miejski Inowrocławia, Marek Słabiński z PiS.
Słabiński i Andrzej Kieraj (SLD), przypomnieli pytania zadane przez opozycję na ostatniej sesji Rady Miejskiej, podczas której podsumowano wykonanie budżetu miasta za 2015.
- Zabiera się nam głos i nie możemy wyartykułować niektórych problemów. Nie otrzymaliśmy na przykład konkretnych danych dotyczących działalności spółek komunalnych. Wiem jedynie, że ciepłownia i wodociągi wpłacili na rzecz miasta w ubiegłym roku 500 tysięcy złotych. Z kolei PGKiM i MPK nie zapłaciły ani złotówki - zauważył radny PiS.
Marek Słabiński zwrócił uwagę na wysokie zarobki prezesów spółek komunalnych, wahające się od 176 tysięcy zł do 200 tys. zł rocznie. Dodał: - W MPK z roku na roku spada sprzedaż biletów, a wynagrodzenie prezesa rośnie.
Radny odnióśł się do cen za ciepło dostarczane do domów inowrocławian. Zaważył, że jest droższe, niż w innych porównywalnych miastach. - Ponadto, nasze wodociągi kupują wodę w Toruniu za 1,96 zł za metr sześcienny, a sprzedają ją nam za 4,12 zł. To ponad sto procent więcej. Co się dzieje z tymi pieniędzmi? Chciałbym to wiedzieć, jako inowrocławianin, a co się z tym wiąże, również jako współwłaściciel tej spółki - dodał Słabiński.
Andrzej Kieraj mówił natomiast o zatrudnieniu w ratuszu. - Pytałem o to podczas sesji, ale odpowiedzi nie otrzymałem - przypomniał.
Radny lewicy sięgnął po liczby. Jak zauważył, w 2002 roku w Urzędzie Miasta były 183 etaty. W roku 2014 zatrudnienie wzrosło do 253 etatów. - W budżecie miasta na 2015 rok założono wzrost zatrudnienia o 20 etatów. Powinno być ich więc 273. Tymczasem liczba etatów w ratuszu wzrosła do 282. Zatrudniono o 9 osób więcej, niż zakładano. Pytałem o to na sesji, ale nikt nie udzielił mi odpowiedzi, w jakim celu zwiększono zatrudnienie. Czyżby przyjęto do pracy kolejne osoby do działu walki z opozycją? - pytał radny Kieraj.
Przedstawiciel lewicy zwrócił uwagę, że brak odpowiedzi na pytania zadawane przez opozycję, to niepoważne traktowanie radnego i utrudniane mu sprawowania mandatu. - A to już jest poważna sprawa - podsumował Andrzej Kieraj.