Były kwiaty, ciepłe słowa i odnowienie przysięgi małżeńskiej oraz życzenia i upominki.
Kolejarz i bibliotekarka
Złote gody obchodzili Teresa i Kazimierz Kordowie z Tucholi, którzy przeżyli wspólnie 50 lat i jak zgodnie twierdzą, nie były to lata stracone. Pan Kazimierz, od 28 lat na emeryturze, pochodzi z kolejarskiej rodziny z tradycjami i sam oczywiście także był kolejarzem. - Budowałem kolejowe mosty - zdradził "Pomorskiej". Państwo Kordowie znali się od dziecka, bo mieszkali w jednej wsi, a ich domy stały blisko. I chociaż trochę trwało, aż powiedzieli sobie "tak" na ślubnym kobiercu, od 50 lat są nierozłączni.
Pani Teresa pracowała jako bibliotekarka w Gostycynie, a później zajęła się domem i dziećmi - dwiema córkami i synem. Teraz uprawia ogródek i razem z panem Kazimierzem cierpliwie czekają na prawnuka lub prawnuczkę, bo na razie mają jedynie pięcioro wnucząt. _- Lubię zajmować się kwiatami, to moja pasja - _mówi.
Pan Kazimierz jest członkiem Związku Kombatantów Batalionów Budowlanych, co roku odwiedza kolejarski festyn w Pruszczu, interesuje się przeszłością i historią, która także i jego mocno doświadczyła, bo przeżył zsyłkę za Ural. - Praca, praca i jeszcze raz praca - to jest moja dewiza, którą kieruję się w życiu - mówi. - Raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze sobie jakoś radziłem.
W ogrodzie w Niwach
Szmaragdowe gody, czyli 55 rocznicę zawarcia związku małżeńskiego, świętowali wczoraj także Zofia i Alfons Bieskowie. Niestety - pani Zofia z powodu choroby nie mogła przyjechać, ale w Urzędzie Stanu Cywilnego zjawił się pan Alfons z córką Zytą. Państwo Bieskowie dochowali się pięciu córek i trzech synów, mają 18 wnuków oraz trójkę prawnuków. Pani Zofia pochodzi z Nowek, a pan Alfons z Barłogów. Po ślubie przeprowadził się do żony, a po nim gospodarstwo przejął syn Henryk. - Rodzice poznali się przypadkiem, mama wpadła tacie w oko i tak już zostało - zdradza córka państwa Biesków. Państwo Bieskowie całe życie pracowali w gospodarstwie. Pan Alfons - choć ma 84 lata, nadal chętnie zajmuje się sadem, bo jego pasją są drzewka owocowe. Lubi spacery i spędzanie czasu na świeżym powietrzu, a jeszcze niedawno chętnie łowił rybki. Pani Zofia - kiedy czuła się lepiej, chętnie zajmowała się ogródkiem, a poza tym robiła na drutach i haftowała. - Rodzice interesują żywo światem i historią -__mówi pani Zyta.
Sport to zdrowie
Wczoraj przysięgę małżeńską w 55 rocznicę zawarcia związku odnowili Urszula i Czesław Jaroccy. Jubilaci poznali się jak w piosence, bo w Ciechocinku i są ze sobą na dobre i złe już ponad pół wieku.
Pan Czesław pochodzi z Poznania i w Bory przyjechał za żoną, rodowitą tucholanką. Jubilat jest emerytowanym lekarzem i jeszcze w 96 roku praktykował - jako pediatra leczył całe pokolenia dzieci, a później dzieci swoich pacjentów. Teraz cieszy się ze spacerów, lubi świeże powietrze i... sport. - Ale już tylko jako widz - zdradza.
Państwo Jaroccy mają dwie córki oraz dwoje wnucząt. Pani Urszula zajmowała się domem, dziećmi oraz ogródkiem i kwiatami, które są jej pasją. _- Nasza recepta na dobre małżeństwo? Optymizm i wzajemne zrozumienie - _mówi pan Czesław.
A w USC były ciepłe życzenia i tradycyjna lampka szampana. - W tym roku gościliśmy u państwa, którzy obchodzili 70 rocznicę pożycia i patrząc na jubilatów, jestem przekonany, że wspólnie będziemy obchodzić kolejne jubileusze - mówił burmistrz Tadeusz Kowalski.