- Czy przywrócona kierownik tej instytucji, czyli Barbara Michalczak, zamierza zbudować nową załogę?
- Nie wiem! - mówi nieco przeciągle wójt Łabędzki. Daje jednak do zrozumienia, że plan działania jest już opracowany.
Zamieszanie w pomocy społecznej zaczęło się w chwili, gdy było już jasne, że wójt przywróci do pracy byłą kierownik tej instytucji Barbarę Michalczak.
Została odsunięta od obowiązków, gdy wyszło na jaw, że w tej instytucji dochodziło przez kilka lat do przywłaszczania żywności przekazywanej przez poznański WBŻ, a przeznaczonej dla potrzebujących. Sprawa trafiła do sądu. Temat ciągnął się od 2015 roku. Ostatecznie sąd uznał winę wskazanych, jednak wyroku nie wydał, gdyż sprawa się przedawniła.
W tym czasie nowy wójt, a był to już Błażej Łabędzki, powołał nowego kierownika GOPS. Została nim Katarzyna Kaźmierczak. I oto teraz, po ponad 3 latach pracy dla gąsawskiej pomocy społecznej, kierownik Kaźmierczak dowiedziała się, że całą dokumentację ma przekazać Barbarze Michalczak, która po przerwie wraca na swoje stanowisko.
Kaźmierczak dokumenty oczywiście przekazała, a następnie przeszła, na 3 miesiące - wykonując polecenie służbowe wójta - z pracy w GOPS-ie do Urzędu Gminy w Gąsawie, a ściślej referatu, który - ma się wrażenie - "awaryjnie" został tu dla niej utworzony.
To jednak pociągnęło za sobą, w ramach protestu, falę zwolnień lekarskich wśród załogi miejscowej pomocy społecznej. Aktualnie na chorobowym jest tu aż osiem pracownic. Zostały więc tylko... księgowa i pani kierownik.
Temat w Gąsawie jest gorący. Otrzymujemy wiele komentarzy, wypowiadają się radni, sołtysi.
- Kto daje te zwolnienia? Czy te panie są faktycznie chore? Wszystkie równocześnie? - mówi jedna z mieszkanek.
- Czy pani Michalczak otrzymała wynagrodzenie za listopad i grudzień 2018 roku - dociekają gąsawscy radni. - A czy świadczyła w tym czasie pracę? Na jakiej podstawie wójt wypłacił jej pieniądze? Poza tym, czy złożył wniosek o kasację wyroku, który nakazuje przywrócenie panią Michalczak do pracy? Z tego, co nam wiadomo, w tajemnicy przed panią Kaźmierczak księgowa przelała pieniądze nowej - starej pani kierownik, tymczasem pracownice GOPS nie dostały podwyżek i pieniędzy na święta, a te były obiecywane. To też wzbudziło ich oburzenie.
A to inne sygnały, które do nas dotarły: - Wójt nie rozmawia z załogą, pracownice nie wiedzą, co się dzieje. Nie ma prawa przekierowywać pani Kaźmierczak do urzędu, to się skończy w prokuraturze. Utworzono sztuczny referat, aby przekierować panią Kaźmierczak, to jest marnotrawienie gminnych pieniędzy.
Co na to wszystko wójt Błażej Łabędzki?
- Tak, oczywiście, pani Barbara Michalczak otrzymała pieniądze za 2-3 dni listopada oraz za grudzień 2018 roku - usłyszeliśmy. - Na podstawie wyroku sądu. 22 listopada był wyrok, mieliśmy 7 dni na zatrudnienie. Od tego momentu liczył się jej czas pracy. Równolegle, już świadcząc pracę, wykonywała niezbędne badania, szkolenie BHP. A że trwało to tyle czasu? W tym okresie była choćby przerwa świąteczna - mówi wójt.
- Od poniedziałku, 7 stycznia, jest już normalnie w miejscu pracy.
- Jeśli chodzi o kasację wyroku, podejmiemy stosowne kroki. Najpierw jednak wystąpiliśmy do sądu pracy o jego pisemne uzasadnienie.
Jednocześnie, jak przypomina wójt Błażej Łabędzki, jest umowa na czas nieokreślony z panią Kaźmierczak. - Mam prawo przenieść ją, na trzy miesiące, do innych zadań. Tak też zrobiłem. Czy wydział, w którym aktualnie pracuje, będzie funkcjonował, to się okaże. Na dziś nie mam takiej wiedzy.
- Pracownice GOPS nie dostały podwyżek, bo skąd mam wziąć pieniądze. Jeśli u nich, podwyżki musiałyby być i w innych jednostkach.
- Jeśli nie wykonałbym wyroku sądu nakazującego przywrócenie do pracy Barbary Michalczak, mam sprawę karną. Musiałem tak postąpić - twierdzi wójt Błażej Łabędzki.