Minął tydzień, od kiedy Ewa Mes zakazała rozegrania 12 października na stadionie Zawiszy meczu towarzyskiego między drużynami Polski i RPA. Decyzję podjęła po zapoznaniu się z opinią policji, która miała wskazywać na problemy z zapewnieniem kibicom bezpieczeństwa. - Nasza opinia była negatywna z uwagi na trwające prace remontowo-modernizacyjne na obiekcie - tłumaczyła wtedy Monika Chlebicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Teraz prezydent w liście otwartym do Ewy Mes napisał, że w związku z tym, iż według wojewody stadion Zawiszy nie gwarantuje bezpiecznego przeprowadzenia rozgrywek, będzie musiał zainwestować w obiekt, aby ten spełnił kryteria bezpieczeństwa. Dodał jednak, że uczyni to z funduszy przeznaczanych dotychczas na współfinansowanie policji przez miasto. Od razu pojawiły się zaniepokojone głosy bydgoszczan.
Mniej znaczy gorzej?
- Nikt nie myśli o ludziach, wszystko rozgrywa się na szczeblu władzy - ubolewa Wiesław Szymański, emeryt, kibic. - Po pierwsze straciliśmy dobry mecz, po drugie na ulicach będzie teraz jeszcze bardziej niebezpiecznie. Przecież jak policji zabiorą pieniądze, to nie będzie z czego opłacić np. dodatkowych patroli, które pilnowałyby porządku wieczorami.
Przeczytaj także:Mecz Polska - RPA w Bydgoszczy lub wcale
Jednak Piotr Kurek, rzecznik prasowy prezydenta uspokaja. - Policja jest finansowana centralnie, przez Warszawę - tłumaczy. - I to z tych pieniędzy opłacane są wszelkie działania związane z zapewnieniem mieszkańcom bezpieczeństwa. Policja może funkcjonować bez pieniędzy samorządowych. Nie łączyłbym treści listu prezydenta z obniżeniem poziomu bezpieczeństwa w mieście. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego, nie ma się czego obawiać - uspokaja.
Kurek zauważył również, że to nie jest tak, że miasto nie będzie w ogóle się dokładać do budżetu policji. - Po prostu dwa razy dokładniej będą weryfikowane wydatki tych służb - mówił.
Nabrali wody w usta
Co na to bydgoska komenda? - Postanowiliśmy, że nie będziemy komentować tego listu - informuje nas Maciej Daszkiewicz, oficer prasowy KWP. - Nie chcemy również polemizować z prezydentem na łamach prasy. List był skierowany do wojewody kujawsko-pomorskiego, a nie do komendy.
W takim razie postanowiliśmy poznać stanowisko wojewody Ewy Mes w tej sprawie. Usłyszeliśmy to samo. - Zostawiamy to bez komentarza - poinformował Bartłomiej Michałek, jej rzecznik. - Nasza decyzja w sprawie meczu została odpowiednio uzasadniona i przesłana do organizatorów. Natomiast listu prezydenta Bruskiego nie mamy zamiaru komentować.
Głupie decyzje, głupie konsekwencje
Chętnie całą sytuację komentuje natomiast radny Marek Jeleniewski, przewodniczący komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego bydgoskiej Rady Miasta. - Zacznę może od samej decyzji wojewody. Uważam, mówiąc dosadnie, że decyzja o odwołaniu meczu była po prostu głupia - nie owija w bawełnę Jeleniewski. - Proszę zauważyć, że w burdzie, jaka miała miejsce na stadionie w maju 2011 roku brali udział chuligani z Warszawy i Poznania, a nie z Bydgoszczy. A teraz mecz z RPA przeniesiono właśnie do Warszawy. Czy zmuszanie bydgoszczan, by jechali tam na mecz, nie jest przypadkiem narażaniem ich na niebezpieczeństwo? - zastanawia się. - Dlatego utożsamiam się z tym, co prezydent Bruski napisał w liście do pani Mes. Z jednym wyjątkiem.
Z jakim? - Jeśli rzeczywiście dojdzie do tego, że samorząd będzie odmawiał policji pieniędzy na jej działania, to będę robił wszystko, aby do tego nie dopuścić - zapowiada. - I nie przekonuje mnie tłumaczenie, że mniej pieniędzy nie będzie miało wpływu na poziom bezpieczeństwa w mieście. No bo jaki jest inny cel dofinansowywania policji, jak nie właśnie po to, aby zwiększyć komfort i poczucie bezpieczeństwa mieszkańców?