- Wnuk nie cierpi papryki i dlatego zawsze przynosi ją ze szkoły do domu - mówi Jadwiga Murawska z Bydgoszczy. - Wcześniej dzieciaki dostawały pocięte ogórki. Też ich nie lubiły, bo szybko zamieniały się w zieloną paćkę. No i niechciane warzywka lądowały w koszach. Czy tak ma wyglądać promocja zdrowego odżywiania?
Posłuchali dzieci
Do porcji, które w ramach programu "Owoce w szkole" otrzymują uczniowie klas I-III szkół podstawowych, wreszcie nie będzie musiała trafiać papryka.
Zmiany, dotyczące już tego semestru, wprowadza marcowe rozporządzenie Rady Ministrów. - Jestem w tym programie od początku i widzę, że kolejne poprawki mają sens - uważa Wojciech Klimkiewicz, sadownik z Wtelna (gm. Koronowo). - Wcześniej wyrzucono z programu ogórki, bo dzieci za nimi nie przepadały. Zmieniono też wymogi ściśle określające, ile czego ma być i w jakiej postaci. Czy pokrojone w słupki, czy w krążki... To nie miało sensu.
- Skupmy się przede wszystkim na tym, co dzieci chcą jeść - uważa Iwona Ciechan, rzeczniczka Agencja Rynku Rolnego, która administruje tym programem.
Dzieci są za, ich najbliżsi także. - Może wreszcie mój wnuk będzie całą porcję zjadał w szkole - dodaje pani Jadwiga.
Benzyna podbiła koszty
Ze zmian cieszą się także dostawcy. Tym bardziej, że nowe rozporządzenie znosi obowiązek zachowania co najmniej "dwudniowej przerwy między pierwszym a drugim dniem udostępniania" porcji .
- To będzie ułatwieniem szczególnie dla dostawców współpracujących z małymi, wiejskimi szkołami - twierdzi Klimkiewicz. - Już nie trzeba będzie dowozić na przykład kilkudziesięciu porcji w poniedziałek i czwartek lub we wtorek i piątek. Wystarczy jednego dnia dostarczyć porcje składające się ze świeżych warzyw i soku, a na drugi dzień zostawić choćby jabłka i sok. Oczywiście, jeśli szkoła się na to zgodzi.
Porcje owocowo-warzywne dowozi do małych szkół między innymi Wanda Garlicka z Krukowa, koło Chocenia. - Cel programu jest dobry, ale nie zamierzam dokładać do interesu - mówi Garlicka. - Koszty transportu coraz wyższe, bo benzyna droga.
W dodatku owoce i warzywa są znacznie droższe niż przed rokiem, więc na kokosy nie ma co liczyć.
Także z tego powodu niektórzy dostawcy zapowiadali, że w przyszłym roku szkolnym zrezygnują z udziału w programie.
Między innymi dlatego Rada Ministrów zgodziła się także na wzrost stawki za porcję owoców i warzyw (z 1,03 zł do 1,10 zł od tego semestru).
Efekty już widać
Z tego programu korzysta w tym roku szkolnym osiemdziesięciu uczniów Szkoły Podstawowej w Boniewie. - W poprzednim roku też chcieliśmy, by nasi uczniowie dostawali owoce i warzywa, ale mieliśmy problem ze znalezieniem dostawcy - mówi Ewa Grochowina, dyr. tejże placówki.
Dzieci są zadowolone, choć jak przyznaje pani dyrektor, początkowo niezbyt chętnie jadły na przykład marchewkę. - Teraz widzę, że ją polubiły - dodaje Ewa Grochowina.
W Kujawsko-Pomorskiem do programu "Owoce w szkole" zgłosiło się 536 szkół podstawowych, ale w pierwszym semestrze tego roku szkolnego pomoc trafiała do 450 podstawówek.
W drugim semestrze liczba szkół korzystających z pomocy wzrosła do 495. Łącznie 20 porcji otrzyma prawie 50 tysięcy kujawsko-pomorskich uczniów.