I wielu za nią bardzo tęskni.
Pan Andrzej zadzwonił do naszej redakcji zadziwiony i zasmucony, że przy okazji jubileuszu jego teściów nie było pani Basi.
- To było ich kolejne "lecie“. Dałem im trochę pieniędzy, żeby poprosili panią Basię o pamiątkową fotografię. Jakież było moje zdziwienie, gdy wrócili smutni i powiedzieli, że Basia już tam nie pracuje. Ci starsi ludzie nie mają teraz żadnej pamiątki ze swego jubileuszu. I nie są w tym odosobnieni. Dlaczego nie ma pani Basi?
No właśnie. Dlaczego Barbara Majewska przestała pracować w USC w Bydgoszczy?
Skontaktowaliśmy się ze Sławomirem Wołoszynem, kierownikiem bydgoskiego USC. Zapytaliśmy, dlaczego Barbara Majewska nie robi już zdjęć nowożeńcom i parom obchodzącym jubileusze.
- Jeśli ktoś pracuje na terenie urzędu, to musi mieć podpisaną z urzędem umowę. Fotograf, tak jak muzycy, firma cateringowa powinien pracować u nas. Pani Barbara, miła i uczynna kobieta, niestety takiej umowy mieć nie może - twierdzi Wołoszyn.
Nie może, bo, żeby taką umowę podpisać powinna np. korzystać ze sprzętu urzędu bądź wynająć w USC pomieszczenie. A że korzysta ze swojego aparatu, to nie ma prawa siedzieć... na krześle w USC.
- To krzesło należy do urzędu! - kategorycznie stwierdza kierownik.
Więc ją z Sielanki przegnano. Wprawdzie Wołoszyn twierdzi:
- 1 maja pani Majewska sama przyszła do mnie i powiedziała, że działalność gospodarczą zamyka - twierdzi Wołoszyn.
Inną wersję jednak przedstawiła nam sama pani Basia:
- To nie była moja decyzja. Sławomir Wołoszyn zmusił mnie do jej podjęcia. Ja się nie narzucałam, nie było na mnie żadnych zażaleń, skarg.
I chyba rzeczywiście nie była to jej decyzja, gdyż dużo wcześniej... - Kiedy przyszedłem do urzędu, to zainteresowałem się tym tematem. Skontaktowałem się z prawnikami z Urzędu Miasta Bydgoszczy i okazało się, że nie da się podpisać umowy z panią Basią.
To dziwne, bo przez 20 lat pani Basia prowadziła własną działalność bez umowy z USC.
- Do teraz dzwonią do mnie ludzie i pytają, dlaczego mnie nie ma. I co ja mam im mówić? - pyta.
Pani kierowniku, może warto posłuchać tego, co mówią ludzie, a nie sztywne przepisy? Tym bardziej że Pana poprzednicy potrafili znaleźć złoty środek.