Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy kilku mieszkańcom Wałdowa Królewskiego (gm. Dąbrowa Chełmińska) zebrało się na wspomnienia. Wszyscy oni są potomkami gospodarzy - właścicieli niegdyś przepięknych sadów. Owocowały w nich drzewa starych odmian. Takich, które dziś są prawie zapomniane.
Wakacje z Małgorzatką
- Mój ojciec miał pół hektara sadu na skraju wsi - _wspomina pan Arnold. - _Oprócz tego na kilku hektarach uprawiał zboża i rośliny okopowe, ale ze sprzedaży owoców mógł utrzymać całą pięcioosobową rodzinę. Pamiętam, że we wtorki i czwartki jeździł na targ do Fordonu. Sprzedawał tam śliwki, jabłka, czereśnie, gruszki, wiśnie... Nazw wszystkich odmian już nie pamiętam, zresztą kiedyś gospodarze nie przywiązywali takiej wagi do nazw. Pamiętam gruszę nazywaną Małgorzatką. Owocowała na początku lipca. W dzieciństwie, gdy z kolegami szedłem nad wodę, to po drodze zaglądaliśmy do sadu i podjadaliśmy te pyszne owoce. W sadzie rosły też wspaniałe Sztetynki, Renety, Grafsztynki. Te ostatnie jabłka są duże, winne, smaczne i pachnące... Zbierane w sierpniu, tata przechowywał aż do grudnia. Ich smak i zapach rozpoznałbym nawet w nocy.
**_Stare sady po nowemu
W Wałdowie nie skończyło się na smacznych wspomnieniach. Rolnicy założyli Komitet Społeczny "Reneta". Arnold Drążyk został jego prezesem i szybko zabrał się do pracy. Owocem starań członków komitetu jest możliwość rozbudowania sadów, w których rosną jeszcze drzewa starych odmian. Przed kilkoma miesiącami komitet został laureatem konkursu "Nasza wieś - naszą szansą", zorganizowanego przez Fundację Wspomagania Wsi oraz Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych BISE, i otrzymał 9 tys. zł na sady.
Pierwsze efekty już są. - _Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły, z którym nawiązaliśmy współpracę, sprzedało nam na początek 150 drzewek owocowych starych odmian - mówi prezes Drążyk. - Łącznie za pieniądze, które otrzymaliśmy z fundacji uda się kupić i posadzić 800 drzewek.
**_Chrzan z jabłkami
Chętnych do posadzenia drzewek nie brakuje, choć uczestnik programu musi spełnić kilka warunków. Między innymi powinien zapewnić drzewkom właściwą pielęgnację (nie można stosować środków chemicznych, bo sady mają być ekologiczne). Trzeba też pamiętać o odpowiednich odstępach między drzewkami. Minimalna powierzchnia sadu to 12 arów i na takim kawałku ziemi nie można posadzić więcej niż 15 drzewek. - Między drzewami posadzimy chrzan, bo na jednym ze szkoleń dowiedzieliśmy się, że zabezpiecza on przed chorobami - mówi prezes Drążyk. - _Podobno dobrze do sadu wpuścić kury - zniszczą szkodniki, które przepoczwarzają się w ziemi.
_Na pełne owocowanie trzeba będzie poczekać 10 lat, ale to nie zraża uczestników programu, którzy już dziś planują organizację festynów ze wspólnym smażeniem powideł w kociołku nad ogniskiem, z pieczeniem jabłek. - Przypomnimy następnym pokoleniom zapachy i smaki z naszego dzieciństwa - _mówi pan Arnold.
Jego żona Wiesława obawia się tylko tego, że im więcej owoców będzie w ich sadzie, tym więcej będzie chciała ich zaprawić. A przecież 200 słoików z dżemami, kompotami i ogórkami w miodzie (w jednym sezonie!) to i tak bardzo dużo. Może być też i tak, że wieść o wspaniałych owocach z Wałdowa - a być może także o przetworach - szybko się rozniesie i zapasy w domowych spiżarniach nie będą większe niż teraz. Ten wariant jest najbardziej prawdopodobny.
Pamiętają Złotą Renetę
Lucyna Talaśka-Klich

Arnold Drążyk ma za domem kilka drzewek starych odmian i niewielką pasiekę. Niebawem sad się powiększy i wiosną pszczoły będą miały więcej pracy
Arnold Drążyk nigdy nie zapomni smaku Złotej Renety, Grafsztynka czy Sztetynki. - Te jabłka rozpoznałbym po zapachu nawet z zamkniętymi oczyma - żartuje. Chce, by kolejne pokolenia mogły poznać ten wspaniały zapach i niepowtarzalny smak.