MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętam koniec wojny

Katarzyna Piojda [email protected]
9 maja maja 1945 roku usłyszeli nagle przez radio, że jest koniec wojny. Mieli wtedy po kilka lat. Przerywali zabawę na podwórkach, żeby patrzeć na żołnierzy. Dziś wspominają tamte dni.

"Dzień Zwycięstwa, maj zielony, białe pachną bzy. Dziadek usiadł zamyślony, wspomniał wojny dni" - takie wierszyki recytują na szkolnych apelach dzieci. Dziś pewnie też je powiedzą...

A my pytamy, jakie starsi ludzie z Domu Dziennego Pobytu Senior na osiedlu Leśnym mają wspomnienia z wojny. I z jej zakończenia - 8 lub 9 maja. Czyli z Dnia Zwycięstwa.

- W 1939 roku zdałam maturę w Liceum Handlowym w Bydgoszczy. Mieściło się przy ulicy Królowej Jadwigi. Po egzaminach wyjechałam na wakacje - mówi pani Kamila Wysocka. Wtedy mieszkała w Nakle. Wiedziała, że tamte wakacje będą wyjątkowe, ale nie taką wyjątkowość miała na myśli. - Wybuchła wojna i nie mogłam wrócić do domu przez najbliższych sześć lat - kontynuuje pani Kamila. - Niemcy zabrali cały majątek rodzicom. Ja zamieszkałam u dalszych krewnych. Pod koniec wojny przeprowadziła się do siostry, nauczycielki. - Jej mąż służył w armii - opowiada bydgoszczanka. - Został zamordowany w Katyniu, ale my obie o tym nie wiedziałyśmy. Wysyłaliśmy do niego listy polecone, ale przychodziły z powrotem...

Podpatrywanie

Pani Kamila pamięta ostatnie dni wojny, jak gdyby to było przed chwilą. Pan Aleksander Remidowski - też. - Miałem kilka lat, a rozróżniałem, jaki żołnierz jest z jakiego wojska - dodaje pan Olek. - Lubiłem im się przypatrywać, ale tylko, gdy oni na mnie nie patrzyli. Mały Olek mieszkał wówczas w miejscowości Korwie, 20 kilometrów od Wilna. - Gdy Niemcy uciekali z Rosji, byli ubrani, jak na wyjście. Tacy eleganccy. Rosjanie natomiast wyglądali, niczym wędrowcy. Mieli plecaki przewiązane grubymi sznurami.

Kolejny obrazek zapamiętany przez pana Olka: - Niemcy, którzy uciekając z naszej wsi, zostawili po sobie mnóstwo chleba pod mostem. A parę dni wcześniej ci sami Niemcy rano gimnastykowali się na powietrzu i kąpali się w jeziorze. Krótko po tym kraj obiegła wieść, że wreszcie jest koniec wojny. Rodziny, które miały radia i akurat usłyszały tę informację, przekazywały ją dalej, biegając od jednego gospodarstwa do drugiego. Po wojnie przez parę lat większość rodzin w ogóle nie obchodziła Dnia Zwycięstwa przypadającego 9 maja.

Pamięć

Janina Foksińska, i jako dziewczynka, i już jako dorosła, brała udział tego dnia w obchodach, ale też znacznie później. - Do 1956 roku, gdy zdawałam maturę, nie świętowaliśmy z tej okazji - twierdzi. - Dopiero w latach 70. Pracowałam wtedy jako nauczycielka polskiego i muzyki. Prawie co rok przygotowywała okolicznościowe apele na to święto.

- To były montaże słowno-muzyczne - opowiada pani Janina. Występy trwały kilkanaście minut, a przygotowania - przynajmniej kilka dni. Pani Janka opisuje, jak czasem do nocy robiła z zespołem chorągiewki. - Kilkanaście osób, po godzinach, siedziało przy stole i wycinało je z krepy i bibuły. Na jednego 9 maja szykowaliśmy nawet po 100 chorągiewek i nikt nie narzekał, bo to przyjemna praca była - zaznacza. - Teraz ludzie idą na łatwiznę. Kupują flagi. To nie to samo, co przed laty.

Chór

Chór "Wiolinki", prowadzony przez nią w szkole przy ul. Karłowicza, śpiewał pieśni patriotyczne. Ludzie na widowni mieli łzy w oczach. Tak samo wilgotne oczy robiły się i dzieciom, i dorosłym, którzy w maju 1945 przerywali prace w polu, żeby popatrzeć na maszerujące przez ich wioski wojska. - Pamiętam, jak wkraczali do nas Rosjanie - podkreśla Maria Nalewaj. - Mieszkałam w Łochowie. Żołnierze szli szosą. Mieli walonki i karabiny na sznurkach. Szli w kierunku Nakła. - Obserwowałam ich i niektórzy na mnie też spoglądali. Bo była mała. Starsze dziewczyny nie mogły patrzeć na wojaków. Matki nastoletnich dziewcząt ukrywały je w piwnicach. Dla bezpieczeństwa. Żeby do gwałtów nie dochodziło.

Przyjemne migawki z tamtych lat też w myślach naszych rozmówców pozostają. - Na naszym podwórku Rosjanie urządzili sobie kuchnię polową - mówi dalej pani Maria. - Mnie, 4-latce, bardzo się ta kuchnia podobała.

Patriotyzm

- To były ciężkie, ale mimo wszystko piękne czasy - uważają niektórzy seniorzy. - Rodzina, jeżeli wojna jej nie rozłączyła, miała poszanowanie dla siebie i dla innych. Miała wartości. Nie goniła za pieniądzem. Bo to człowiek, a nie banknoty, się liczy.

- A dzisiaj niektórzy nie wiedzą, co to jest patriotyzm - wzdycha pani Janina. - Wielu młodych ludzi nie rozumie, że można oddać życie za ojczyznę. A przecież można.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska