- Dlaczego panowie nie decydują się zbyt często na spędzenie tygodnia z nowo narodzonym potomkiem?
- Barbara Krzemińska: - Powody są rozmaite. Na przykład wstyd przed rodziną, samym sobą. Wielu panom trudno jest się przełamać, co wynika z jakiegoś lęku, niepewności. Niektórzy boją się docinków kolegów z pracy. Bardzo często mężczyźni kompletnie są nieprzygotowani na zajmowanie się maluchem, nie potrafią się nim opiekować. Kolejna sprawa to zwyczajna wygoda. Stereotyp jest taki, że to teściowa lub mama przyjeżdżają i wtedy biorą na siebie opiekę.
- Jakie są zalety tacierzyństwa? Rzeczywiście tak bardzo wpływa ono na relację między mężczyzną a dzieckiem?
BK: - Niestety, w dzisiejszym świecie ojcowie spędzają bardzo mało czasu z własnymi dziećmi. Tylko godzinę, dwie dziennie. A wzięcie urlopu odwraca taką sytuację. Bliskość taty daje maluchowi znacznie większe poczucie bezpieczeństwa. To kapitalna sprawa zwłaszcza dla chłopców. Zresztą, wydaje mi się, że mężczyźni po urlopie tacierzyńskim podchodzą do dziecka bez lęków, nadmiernego roztkliwiania się. Tworzy się między nimi szczególna więź. I to praktycznie od pierwszych chwil. Tata jest później na równi z mamą, stanowi pewien wzór do naśladowania.
- Pierwsze chwile spędzone z potomkiem pozwalają panom oswoić się z nową sytuacją?
- BK: - Rzeczywiście. Czasem zdarza się, że ojcowie nawiązują relację z dzieckiem dopiero w drugim, trzecim roku życia. Wtedy, kiedy można z nim porozmawiać. A niestety, początki są potem nie do nadrobienia.