- Czy parytet w polskiej polityce to dobre i sprawiedliwe rozwiązanie?
- Kiedy krytykuje się parytet, to bardzo często nie zauważa się, że wyrasta on z tej samej idei sprawiedliwości społecznej, co wiele innych rozwiązań, które istnieją w Polsce od lat i których zadaniem jest poprawienie sytuacji grup mniej uprzywilejowanych. Przykładowo, nikt nie oburza się na fakt, że państwo wypłaca stypendia socjalne niezamożnym studentom i dofinansowuje zatrudnianie i rehabilitację niepełnosprawnych. Takie wsparcie, choć nie gwarantuje automatycznie sukcesu, pozwala zająć równe pozycje startowe w życiu społecznym.
- Ale czy kobiety faktycznie potrzebują specjalnego traktowania na starcie w politykę? Parytet jest potrzebny i sensowny jako rozwiązanie, które pozwoli kobietom liczniej stanąć w szranki z mężczyznami. Trudno oczekiwać, żeby liczba pań zajmujących się polityką rosła, gdy mają gorszą pozycję na starcie, a na listach nie jest ich wiele.
- Czyli stosunkowo niewielkie zaangażowanie polskich kobiet w politykę to nie efekt braku zainteresowania tą dziedziną, tylko szklany sufit?
- I jedno, i drugie. A dodałabym do tego trzeci czynnik - badania socjologiczne przeprowadzane od lat dziewięćdziesiątych pokazują, że nasze kobiety, doświadczone przez PRL i transformację, są w szczególny sposób zahartowane. Są zaradne życiowe i praktyczne. Dobrze radzą sobie w biznesie, chętnie udzielają się w organizacjach pozarządowych, ale w przeciwieństwie do mężczyzn-polityków są nastawione na mniejsze, ale bardziej widoczne rezultaty. Kobiety częściej niż mężczyźni zastanawiają się też, czy poradzą sobie w nowej, prestiżowej roli. Takie wątpliwości często działają jak blokada.
- Najwyższy odsetek kobiet-polityków jest jednak w krajach, w których nie wprowadzono ustawowego parytetu...
- Parytet, o którym decydują same partie czy komitety wyborcze jest rozwiązaniem mniej wymuszonym i trudniejszym do krytykowania. Warto dać mu szansę, byśmy mogli się przekonać, czy jest skuteczny. Gdy spełni swoje zadanie, jego utrzymanie nie będzie konieczne. To tymczasowe rozwiązanie. Do takich wniosków zresztą doszła już Szwecja, gdzie parytet trwale zwiększył obecność pań w życiu politycznym i odchodzi się od powszechnego jego stosowania.