Witamy w Chojnicach! Dlaczego wybrał pan właśnie Chojniczankę?
Bo propozycja, jaką złożyli mi włodarze klubu, była najbardziej konkretna. Miałem trzy oferty gry z klubów ekstraklasy i pierwszej ligi; przyjąłem tą z Chojnic. A dlaczego? Zdecydował argument sportowy - drużyna będzie walczyła o awans do ekstraklasy. A ja lubię wyzwania. Mimo swoich 34 lat czuję się fizycznie dobrze i wiem, że potrafię pomóc zespołowi w osiągnięciu wyznaczonego celu. Pozostaje mi teraz jedynie solidnie przygotować się do rundy wiosennej.
Przez ostatnie pół roku pozostawał pan, tymczasem, bez klubu...
Zostałem skreślony z listy zawodników Górnika Zabrze. Trener Marcin Brosz widział zespół „po swojemu”. Stąd decyzja, że ja, Maciej Korzym i Łukasz Madej staliśmy się ofiarami polityki personalnej trenera. Było, minęło. Teraz dostałem szansę rozpocząć nowy rozdział w karierze zawodniczej.
Chojniczanka nie będzie zatem dla pana miejscem sportowej emerytury?
Nic podobnego; nie czuję się wypalony. Przychodzę do klubu, który podobnie jak ja, ma jasny cel - walczyć o punkty, które pomogą w awansie do ekstraklasy. Ale zaznaczam - wszystko to zweryfikuje boisko.
Długa przerwa w grze i treningach nie będzie dla pana przeszkodą w zbudowaniu formy na wiosenne rozgrywki?
Żadną, widzę nawet pewne pozytywy. Przygotowania zimowe trwają zazwyczaj dłużej. Będę miał więcej czasu na trening indywidualny. To może tylko pomóc.
Miał pan okazję zobaczyć w akcji Chojniczankę?
Tak, obejrzałem na żywo bodaj trzy spotkania zespołu, rozmawiałem z kolegami - Rafałem Grzelakiem i Pawłem Zawistowskim, z którymi dobrze się znam.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
I jakie wrażenia? Co jest siłą tej ekipy?
Przede wszystkim zespół nie posiada indywidualności; jego siłą jest kolektyw. Każdy zawodnik wychodzi na boisko i zostawia na nim serducho. Jeden walczy za drugiego. Każda z formacji, począwszy od bramkarza na napastnikach kończąc, jest ważna. Ale to wynika ze zbilansowania zespołu. Poza tym „Chojna” gra piłkę otwartą, jak na I ligę bardzo ofensywną, o czym świadczy liczba zdobytych bramek. Wiem od chłopaków, że trenerowi Maciejowi Bartoszkowi udało się stworzyć fajną atmosferę w szatni i poza nią.
Trener opuścił Chojnice i stanął w Kielcach, a pan podążył w odwrotnym kierunku.
Ot, takie jest życie sportowca czy trenera. Raz tu, raz tam. Miałem już okazję rozmawiać z trenerem. Pogratulowałem mu wyników. Należy mu się szacunek, że w tak krótkim czasie odmienił drużynę Korony. Doskonale widać, co przyniosło mu sukces w Chojnicach. Raz jeszcze okazało się, że trampoliną do sukcesów jest odpowiednia atmosfera.
A z Piotrem Gruszką, nowym opiekunem Chojniczanki miał pan sposobność spotkać się?
Tak, prawie równolegle podpisywaliśmy kontrakty w klubie. Ale zamieniliśmy dosłownie parę zdań. Trener wypytywał mnie o moją dyspozycję fizyczną. Na pierwszych zajęciach w styczniu będzie okazja do dłuższej rozmowy.
Pewnie o pana roli w zespole, pozycji na boisku...
Decyzje, gdzie będę grał podejmie trener. Ale nie jest wcale powiedziane, że na prawej obronie. Grywałem już na środku obrony, w linii pomocy - na pozycji 6 czy 8. Ale nie ukrywam, że najlepiej czuję się w defensywie.
Podobno jest pan już po pierwszych obowiązkach wobec klubu. Czysto marketingowych.
Rzeczywiście, z Wojtkiem Lisowskim spotkaliśmy się w Strefie Kibica w Domu Towarowym Libera. Byłem pod wrażeniem. Nie sądziłem bowiem, że na poziomie I ligi można tak prężnie działać od strony marketingowej. To raj dla kibiców gustujących w pamiątkach i gadżetach klubowych.
Chojniczanka będzie w czerwcu przyszłego roku świętować awans do ekstraklasy?
Szansa jest historyczna. Dla klubu, dla miasta. Trzeba wszystko zrobić, żeby się udało. Ale podsumuję to może oklepanym stwierdzeniem: to jest tylko sport.