Spirou Basket - Anwil Włocławek 87:83 (29:26, 16:21, 21:11, 21:25)
Spirou: Lykes 21 (2), Polet 16 (4), Minczev 16 (3), Brandwijk 10 (2), Knudsen 3 oraz Bolavie 8, Pintelon 5, Adzeh 3, Hollanders 3 (1), Smout 2
Anwil: Ongenda 17, Petrasek 15 (3), Michalak 10 (2), Taylor 7 (1), Łączyński 6 (1), Funderburk 13, Turner 12 (3), Gruszecki 3 (1), Sulima 0, Łazarski 0, Jackson 0.
Anwil Włocławek z bilansem 1-3 miał wciąż realne szanse na awans do ćwierćfinału, ale konieczne było zwycięstwo w Charleroi i rewanż za porażkę ze Spirou we własnej hali. Ten mecz Anwil zaczął dużo lepiej: od kilku przechwytów, udanych akcji, trafień z dystansu Petraska oraz Taylora i prowadzenia 10:6. Niestety, gospodarze także ze świetną skutecznością trafiali z dystansu, aż trzy razy w pierwszych 5 minutach meczu przymierzył Adedayo Polet.
To był mecz niespodziewanie bardzo ofensywny. Zwłaszcza gospodarze zaimponowali w 1. kwarcie: 75 procent z gry, w tym doskonale 5/6 z dystansu. 10 punktów zdobył w 1. kwarcie Chrisa Lykesa.
Przed przerwą niemal cały czas prowadził belgijski zespół, ale była to niewielka przewaga 3-4 punktów. Wreszcie w połowie 2. kwarty wszystkie straty zostały odrobione. Skuteczny był wracający po krótkiej przerwie spowodowanej kontuzją Justin Turner, który zaliczył 9 pkt do przerwy. W pewnym momencie było +5, ale w końcówce połowy poszalał pod koszem Archange Izaw Bolavie i do przerwy Anwil Włocławek prowadził 47:45.
Zaraz po przerwie znowu ze skurczami mięśni musiał zejść z parkietu Kamil Łączyński. Włocławianie całkiem nieźle radzili sobie w obronie, ale nie mieli recepty na niesamowicie skuteczne rzuty z dystansu rywali (12/24 w całym meczu). Właśnie po takich akcjach Willema Brandwijka Spirou po dłuższej przerwie odzyskało prowadzenie i to bardzo szybko 6-punktowe. To były bardzo złe minuty włocławian, którzy zatrzymali się w ofensywie, mieli kłopoty pod tablicami i przed ostatnią kwartą przegrywali 58:66.
W ostatniej kwarcie przewaga gospodarzy po raz pierwszy urosła do ponad 10 punktów. Anwilowi Włocławek brakowało już trafień z dystansu, świetna w 1. kwarcie skuteczność (4/6) spadła do 30 procent.
Mimo tych problemów w połowie 4. kwarty udało się zmniejszyć straty do 6 punktów, na 75 sekund przed końcem było już tylko 80:77. Włocławianie walczyli do końca, na 6 sekund przed końcem za 3 trafił Michalak (83:82) i jeszcze w ostatniej akcji była szansa na dogrywkę, ale faulowany przy rzucie za 3 Łączyński spudłował pierwszy rzut wolny, trzeci nie trafił specjalnie w nadziei na zbiórkę i dogrywkę, ale zabrakło szczęścia.
W drugim meczu Ludwigsburg pokonał Fribourg 78:73. To oznacza, że mimo bilansu 1-4 Anwil wciąż ma szanse na awans z grupy. Musi w ostatniej kolejce wygrać jednak bardzo wysoko w Szwajcarii i liczyć na porażkę Spirou z Ludwigsburgiem.
Kibice i cheerleaderki na meczu Anwil Włocławek - Spirou Bas...
