Zawisza już czwarty sezon występuje w trzeciej lidze czyli de facto na czwartym poziomie rozgrywkowym. Nikogo to nie satysfakcjonuje, bo wszystkim ludziom futbolu marzy się gra na szczeblu centralnym, a ta zaczyna się od Betclic 2. Ligi.
Przez niespełna dziewięć lat bydgoski klub zrobił wiele, by nie zniknąć z piłkarskiej mapy Polski. Przypomnijmy, że w 2016 roku władze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza z prezesem Krzysztofem Bessem postanowiły odbudowywać klub od B klasy czyli ósmego poziomu rozgrywkowego. Nie było wtedy klimatu, by Zawiszy pomóc. Władze miasta nie zdecydowały się odkupić od Radosława Osucha akcji w spółce Zawisza Bydgoszcz SA, choć - zgodnie z umową - mogły to uczynić za przysłowiową złotówkę i wspólnie z SP Zawisza kontynuować przygodę w pierwszej lidze. Spółka nie otrzymała licencji i nie przystąpiła do rozgrywek. Nie pomógł też Kujawsko-Pomorski Związek Piłki Nożnej, który mógł zezwolić Zawiszy prowadzonym przez SP na grę od czwartej ligi. Taki wyjątek uczyniono chociażby dla Widzewa Łódź czy Polonii Warszawa. Dodajmy, że Zawisza nie mógł rozgrywać meczów jako gospodarz w Bydgoszczy i przez pierwsze dwa sezony korzystał z gościny w Potulicach.
Sportowo niebiesko-czarni rok w rok robili awanse i tylko w czwartej lidze zatrzymali się na dwa sezony. Wszyscy liczyli, że po awansie do trzeciej ligi i w między czasie powrocie na stadion przy ul. Gdańskiej wszystko ruszy z kopyta i bydgoszczanie zameldują się w drugiej lidze. Niestety, nie jest to takie proste. A składa się na to kilka czynników. Organizacyjnie także się wszystko mocno poprawiło i jest to już inny klub niż wtedy, z pełną drabinką szkoleniową i dobrze funkcjonującą akademią oraz grupą trenerów.
Powtórka sprzed lat
Zawisza funkcjonuje jako stowarzyszenie. Podobnie było na początku wieku kiedy Zawisza też wychodził z niebytu. W 2008 roku po wywalczeniu awansu do ówczesnej drugiej ligi władze stowarzyszenie zdały sobie sprawę, że doszły do sufitu w kwestii zarządzania klubem i jego dalszego rozwoju. Stąd rozpoczęcie rozmów z władzami miasta o powołaniu spółki. Po wielu miesiącach negocjacji to się udało. Bydgoski klub zyskał nowe możliwości czego skutkiem był późniejszy awans do ekstraklasy i zdobycie Pucharu Polski.
Zobaczcie także
Teraz sytuacja jest podobna. Funkcjonowanie jako stowarzyszenie ma swoje ograniczenia. By się rozwijać potrzebne są pieniądze. Szeroko pojęty biznes rzadko kiedy chce inwestować w tym modelu prawnym. Sytuacja zmienia się kiedy klub działa jako spółka.
Jedno wyjaśnienie: obecnie zarządzany Zawisza jest w pełni transparentny i wypłacalny, choć sytuacja w poprzednim roku się pogorszyła po zakończeniu umowy z Energą oraz ministerstwem sportu.
Stąd władze klubu rozpoczęły poszukiwanie inwestora. Według naszych informacji rozmowy są mocno zaawansowane, doszło nawet do spotkania prawników obu stron. Jednak w Zawiszy wszyscy nabrali wody w usta pytani o inwestora i wszelkie informacje o nim są głęboką tajemnicą. Wiemy, że przedstawiciele inwestora pojawiali się na sparingach niebiesko-czarnych. Równocześnie władze stowarzyszenia spotykają się z przedstawicielami wielu firm i to także spoza regionu kujawsko-pomorskiego, by zachęcić do współpracy.
O całej sprawie wiedzą w bydgoskim ratuszu, którego przedstawiciele z prezydentem Rafałem Bruskim na czele, są cykliczne informowani o tym co dzieje się w klubie. Miasto ma być jednym z gwarantów przyszłej spółki i wspomagać ją w podobny sposób jak inne zawodowe bydgoskie kluby czyli żużlową Polonię, koszykarskie Astorię i Basket oraz siatkarskie Pałac i BKS. Dodajmy, że współpraca między klubem a miastem poprawiła się w ostatnich latach.
Pieniądze nie równa się awans
Jednak samo powołanie spółki i przyjście inwestora nie spowoduje, że Zawisza awansuje. Znowu odwołanie do poprzednich lat: pomimo, że bydgoski klub uważany był za faworyta i dysponował największym budżetem w ówczesnej drugiej lidze, to awans udało się wywalczyć dopiero w trzecim sezonie i to w dramatycznych okolicznościach w ostatniej kolejce.
Aktualnie Zawisza jest szósty w tabeli ze stratą dziewięciu punktów do prowadzących Błękitnych Stargard. W rundzie wiosennej bydgoszczanie zagrają aż 13 meczów jako gospodarz i to jest wielki kapitał. Jednak nie gwarantuje to awansu, bo punkty tracić będą musieli rywale. Jest jeszcze szansa w dwustopniowych barażach, ale by do nich przystąpić trzeba zakończyć rozgrywki na drugim miejscu. Jednak w trenerze Adrianie Stawskim, jego sztabie trenerskim i samym zespole jest duży optymizm przed rundą wiosenną. Wszyscy zdają sobie sprawę z trudności zadania, które przed nimi stoi, ale chcą się tego podjąć.
Polecamy
Trzeba zdać sobie sprawę, że takiemu klubowi jak Zawisza jest trudniej wywalczyć awans niż wspomnianym Błękitnym czy Sokołowi Kleczew lub Unii Swarzędz. Koszty utrzymanie klubu są nieporównywalne. W mniejszych miastach z reguły jest jeden wiodący klub, któremu jest łatwiej pozyskać środki choćby z miejskiej kasy. W takim mieście jak Bydgoszcz jest o to dużo trudniej, bo klubów jest nieporównywalnie więcej. Podobnie jest jeśli chodzi o miejscowy biznes, który miałby wspierać futbolistów.
Medialna i marketingowa przyszłość
Zawisza to znana marka w piłkarskim świecie. Ma za sobą blisko 80 lat tradycji, duże zaplecze kibicowskie i ludzi, którzy przychodzą na mecze od święta. O zapotrzebowaniu na dobrą piłkę niech świadczy fakt, że na spotkanie Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań stadion zapełnił się prawie 15 tysiącami kibiców.
W wypadku awansu do Betclic 2. Ligi otwierają się przed klubem nowe możliwości szczególnie na polu medialnym i marketingowym. Można w ciemno zakładać, że TVP Sport, która ma prawo do pokazywania rozgrywek będzie transmitowała wszystkie, a na pewno zdecydowaną większość meczów niebiesko-czarnych. Z prostego powodu: mecze z udziałem Zawiszy gwarantują oglądalność, a o to w tej zabawie chodzi. Poważna oglądalność zespołu w telewizji powinna mieć przełożenie na budowanie marki i pozycji bydgoskiego klubu. Wtedy też łatwiej powinno być o pozyskiwanie sponsorów i zwiększanie budżetu klubu, a tylko to gwarantuje rozwój sportowy.
Pieniądze lubią ciszę więc na razie nikt niczego nie komentuje. Czekamy na pozytywny finał rozmów, bo jeśli do tego nie dojdzie, to o futbolu na wyższym poziomie w Bydgoszczy będzie można zapomnieć na kolejnych kilka lat i dalej będziemy futbolowym zaściankiem czy pustynią...
