- Nie byłem żadnym współpracownikiem SB - mówił wczoraj "Pomorskiej" bydgoski poseł Eugeniusz Kłopotek, lider PSL w regionie. - Niczego nie podpisywałem, na nikogo nie donosiłem. To dalszy ciąg lustracyjnej paranoi.
Z katalogu wynika, że w 1974 r. zarejestrowano ówczesnego studenta II roku bydgoskiej Akademii Techniczno-Rolniczej Eugeniusza Kłopotka. "Dawid" - taki pseudonim nadał mu później funkcjonariusz SB KW MO w Bydoszczy, dopisując w aktach "kandydat na tajnego współpracownika".
- Rzeczywiście, pamiętam spotkanie z jakimś esbekiem w kawiarni "Wrzos" na osiedlu Leśnym - przypomina sobie poseł. - Rozmowa była ogólnikowa, jak dziś bym powiedział - sondująca. Później doszło do drugiego spotkania, na którym ten człowiek - nie pamiętam, czy przedstawił się jako oficer SB, czy kontrwywiadu - zagrał w otwarte karty. Zażądał donoszenia na ludzi z uczelni. Zdecydowanie odmówiłem, niczego nie podpisując. Poźniej dziwiłem się nawet, że dali mi tak szybko spokój.
Jednak w 1975 r. Kłopotka zarejestrowano jako "kontakt operacyjny", czyli - w rozumieniu SB - kogoś, kto godził się na współpracę. 4 października 1977 r. "Dawid" został zdjęty z ewidencji, materiały złożono do archiwum i zniszczono we wrześniu 1987 r.
- Nie mam pojęcia, co mogli napisać w mojej teczce - komentuje poseł Kłopotek - ale fakt, że tak szybko dali spokój, a później zniszczyli akta, świadczy, że to były śmieci. Jeszcze raz podkreślam: na nikogo nie donosiłem. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, jak się bronić? Ale przecież byłem już lustrowany jako poseł.
W katalogu IPN znalazł się także senator PO Zbigniew Pawłowicz, wieloletni dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Z zachowanych dokumentów wynika, że w 1977 r. został zarejestrowany jako tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli wojskowego kontrwywiadu PRL, pod pseudonimem "Pawlik".
- W czerwcu 1977 r., będąc w stopniu kapitana, wyjechałem jako lekarz na misję ONZ na Bliskim Wschodzie. Zajmowałem się pacjentami, a nie współpracą z kontrwywiadem. Oczywiście, że przedstawiciele tej służby byli wśród nas. Po 30 latach nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę, że nikt z oficerów kontrwywiadu nie mną nie rozmawiał. Wiem natomiast, że nie składałem żadnych podpisów pod deklaracją współpracy, nie pisałem raportów. Gdy wróciłem w grudniu 1977 r. rozwiązano ze mną współpracę, której nigdy nie podjąłem.
Z informacji IPN wynika, że teczka pracy TW "Pawlika" została zniszczona. - Przypuszczam, że gdyby tam były prawdziwe raporty, to by się zachowała.
Pawłowicz, kandydując do Senatu złożył oświadczenie, że nie był tajnym i świadomym współpracownikiem.