Rozmowy dotyczące sprzedaży PEC-u zakończyły się fiaskiem. Dlaczego? - Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że problemem były zapisy w umowie - przyznaje Roman Tasarz, burmistrz miasta.
Obie firmy: francuska Dalkia i polska Energetyka Cieplna Opolszczyzny SA chciały kupić golubsko-dobrzyński PEC. Obie mają doświadczenie: Dalkia prowadzi podobne przedsiębiorstwa m. in. w Łodzi, a Energetyka Cieplna Opolszczyzny - m.in. w Białej Podlaskiej i Kutnie. Jednak ostatecznie żadna nie kupiła golubsko-dobrzyńskiego przedsiębiorstwa.
- Jedna z firm przedstawiła nam ofertę, którą bylibyśmy skłonni przyjąć - przyznaje burmistrz. - To była kwota z pogranicza tego, co nas satysfakcjonuje. Ale nie zgodziliśmy się na zmiany w umowie, więc spółka się wycofała.
O jakiej kwocie mówimy? Miasto zasłania się tajemnicą handlową. Ale wartość księgowa PEC-u wynosi ok. 6 mln zł. Proponowana suma na pewno nie była od niej niższa. Problemem jednak okazały się nie tyle pieniądze, co umowa.
Żeby zapobiec nieuzasadnionym podwyżkom, miasto obwarowało ofertę wieloma zastrzeżeniami. Przede wszystkim - w negocjacjach mogli wziąć udział wyłącznie inwestorzy branżowi. Tacy, którzy nie będą ustanawiać zbyt wysokich cen. Ale w umowie znalazł się też inny zapis. Miasto zarezerwowało dla siebie 5 proc. udziałów w PEC. I tu zaczęły się problemy.
Samorząd miejski - jako udziałowiec - zastrzegł sobie prawo do decyzji. Bez jego zgody nowe władze PEC-u nie mogłyby podzielić przedsiębiorstwa czy zadłużyć go powyżej 3 mln zł. Nie mogłyby też zmienić przeznaczenia spółki.
- To umowa, która zapewniała nam bezpieczeństwo - wyjaśnia burmistrz. - Taki zapis gwarantuje, że PEC będzie zaopatrywał miasto w energię niezależnie od jego zarządu.
Spółka, która chciała kupić PEC, nie zgodziła się na takie rozwiązanie. I nie złożyła wiążącej oferty.
- Poprzeczka była wysoko - przyznaje Teresa Tyborowska, prezes PEC. - Czy zbyt wysoko? Nie wiem. Na pewno taki zapis w umowie gwarantował bezpieczeństwo mieszkańców miasta i stałą dostawę ciepła.
Druga ze spółek zaproponowała, że PEC chętnie... wydzierżawi. - Nie zgodziliśmy się na to - mówi Roman Tasarz. - Taka decyzja miałaby sens, gdyby PEC był źle zarządzany. Ale tego problemu nie było, więc dzierżawa nie wchodziła w rachubę.
W tej kadencji samorząd nie będzie już próbował sprzedawać PEC. Podczas najbliższej sesji rady miasta burmistrz złoży projekt uchwały, która ma anulować wcześniejsze postanowienie prywatyzacji.
Fiasko negocjacji oznacza, że miasto nie załata dziury w budżecie pieniędzmi ze sprzedaży PEC-u. Brakujące 7 mln zł trzeba będzie wygospodarować z innego źródła.
Będzie więc kredyt, prawdopodobnie z Banku Gospodarstwa Krajowego. Zadłużenie miasta zbliża się do 15 proc., więc do alarmowych 55 proc. daleko. - Możemy sobie pozwolić na kredyt - przyznaje Elżbieta Rybacka, skarbnik miasta.
