Autorem wpisu był Jan Strzeżek, rzecznik Porozumienia Jarosława Gowina. Co ciekawe, we wpisie Strzeżka nie pada żadne nazwisko:
„Dzisiejsze głosowania mogą być niezwykle ciekawe. W kuluarach aż huczy od plotek, że jeden z byłych ministrów – obecny poseł PiS był inwigilowany Pegasusem. Podobno oprogramowanie wgrano chwilę po konflikcie z kierownictwem partii. Milusio” – ironizował Strzeżek.
Pegasus legalny, o ile legalny
„Były minister” został błyskawicznie zidentyfikowany przez dziennikarzy jako Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości i były minister rolnictwa i rozwoju wsi, który został odwołany po konflikcie z Jarosławem Kaczyńskim odnośnie ustawy o ochronie zwierząt.
Ardanowski nie krył oburzenia tymi doniesieniami. W wywiadzie dla RMF powiedział m.in.:
- Jeżeli ktoś w sposób nielegalny, niezgodny z prawem prowadziłby podsłuchy Pegasusem czy innymi środkami, to byłby to wielki, ogromny skandal.
Poseł PiS przyznał, że „W demokratycznym państwie działania związane z podsłuchem, śledzeniem kogoś, przeglądaniem korespondencji są dopuszczalne. Trzeba chronić państwo i legalnie, demokratycznie wybrane władzy, ale odbywa się to poprzez wniosek prokuratury, decyzję sądu. Wszystko inne jest nielegalne, sprzeczne z prawem, więc ja czekam na jakieś wiarygodne ustalenia, czy faktycznie ja, a zatem również inni ministrowie - byli podsłuchiwani".

Telefon jeszcze nie zbadany
Jan Krzysztof Ardanowski stwierdził, że nie rozważa odejścia z Prawa i Sprawiedliwości, ale „oczekuje wiarygodnych wyjaśnień - w przeciwnym wypadku żadne dyscypliny głosowania mnie nie obowiązują”. Nie zaprzeczył również, że sprawa ewentualnego podsłuchu będzie miała wpływ na jego głosowania w Sejmie.
Na razie nie ma jednak przesłanek potwierdzających doniesienia Jana Strzeżka. Sam Ardanowski nie otrzymał potwierdzenia zhakowania telefonu, ani nie oddał telefonu do analizy.
