https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Peknięte niemieckie lustro

Jacek Deptuła [email protected]
Porządni Niemcy wykonywali tylko rozkazy kilku szaleńców. A pomagali im kumple w zbrodni z wielu krajów Europy
Porządni Niemcy wykonywali tylko rozkazy kilku szaleńców. A pomagali im kumple w zbrodni z wielu krajów Europy
Tuż po II wojnie światowej Winston Churchill proponował, by z Niemiec zrobić kartoflisko. A Stalin chciał na dobry początek rozstrzelać 50 tysięcy hitlerowców.

Kilka tygodni po obaleniu muru berlińskiego premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher i kilku wybitnych historyków z wysp sporządziło tajne memorandum, w którym przeczytać można m.in.: "Tak jak inne narody Niemcy posiadają pewne cechy, które można określić na podstawie doświadczeń przeszłości i których z dużą dozą prawdopodobieństwa należy oczekiwać w przyszłości. Charakterystyczny jest ich brak wrażliwości dla uczuć i poglądów innych (jest to widoczne zwłaszcza w ich postawie wobec granicy z Polską [Helmut Kohl dopiero wobec szantażu Thatcher uznał traktatowo granicę na Odrze i Nysie! - dop. J.D.]. Cechuje ich obsesja na punkcie samych siebie i tendencja do rozczulania się nad sobą (...) Inne cechy to apodyktyczność, narzucanie swojej woli innym, egotyzm (...) Sposób, w jaki dziś Niemcy rozpychają się łokciami w Europie sugeruje, że niewiele się zmieniło. Nikt nie ma poważnych obaw, co do aktualnych przywódców Niemiec i elit, ale co będzie za 10, 15 czy 20 lat?" (podkreślenia moje - J.D.)

Kiedy tajne memorandum ujrzało światło dzienne, opinia Zachodu zakrzyczała Brytyjczyków: skandal, przecież Niemcy są już Europejczykami!

Ponure wizje aliantów zrobienia z Niemiec kartofliska i zamordowania 50 tysięcy hitlerowców nie spełniły się. Naród niemiecki, którego wkład w rozwój cywilizacji jest imponujący, odrodził się w pełni po zjednoczeniu w 1990 r. Jednak kiedy zabrakło radzieckiego zagrożenia albo - jak chcą inni - bata, Niemcy zaczynają coraz bezczelniej rozgrzeszać się z wojennych win. Mówili o tym już wcześniej, lecz nie mieli odwagi ogłaszać tego światu.

Dziś nasi zachodni sąsiedzi nie pamiętają już fanatycznej euforii swoich dziadów i ojców, gdy nawet po klęsce pod Stalingradem Josef Goebbels w berlińskim Sportpalast zapytał: "Chcecie wojny totalnej!?". Rozszalały nazistowski motłoch zaryczał "Taaak!".

I wszystko, co dzieje się dziś w Europie, jest konsekwencją tamtej wojny. Rzezi wywołanej nie przez garstkę szaleńców z Hitlerem na czele, która sterroryzowała 70-milionowy naród. Przytłaczająca większość z nich aż do klęski stalingradzkiej widziała w nim półboga.

Der Spiegel - lustro
W najbardziej opiniotwórczym niemieckim tygodniku "Der Spiegel" o milionowym nakładzie ukazał się zdumiewający tekst. Pozornie - zgodny z prawdą historyczną. Ale tylko pozornie. Fakty zostały zmanipulowane w taki sposób, że jego autorzy - jak większość współczesnych Niemców - doszukali się wreszcie kumpli do zbrodni, jakiej nie znały dzieje świata. Za Holokaust obciążają nie tylko siebie, ale i część Europejczyków! Pozostałych czterdzieści kilka milionów ofiar spycha się w cień Zagłady. II wojna światowa coraz częściej jest sprowadzona do Holokaustu i "współwiny" Europy.

"Spiegel" pisze: "Niemcy sami nie byliby w stanie dokonać wielomilionowej zbrodni na Żydach". Jeden z argument ów jest szokujący:

"Tylko nieliczni Niemcy potrafiliby rozpoznać Żyda wśród tłumu miejscowych". To wprawdzie opinia ocalałego z hekatomby Żyda, ale dla "Spiegla" - bardzo ważny argument! Jak w takim razie Niemcy rozpoznawali "swoich" Żydów po dojściu Hitlera do władzy? Jak udało im się oczyścić z nich III Rzeszę po 1933 roku? Czyżby wynajmowali do tropienia obcokrajowców? W las poszła faszystowska nauka o rasie - Rassenlehre? Przecież tego uczyli nawet przedszkolaków!

Ale publicyści "Spiegla" tropią dalej: "Gdyby nie było zagranicznych pomocników, mogłyby ocaleć setki tysięcy, a może nawet miliony spośród około 6 mln zamordowanych Żydów. (...) O rozmiarze niezależnej od Niemiec (sic! - dop. J.D.) nienawiści do Żydów świadczy też to, że w Polsce po zakończeniu wojny w 1945 r. motłoch wymordował co najmniej 600 ocalonych z Holokaustu"!

Ani słowa o tym, że to Niemcy obudzili drzemiące w każdym człowieku najgorsze instynkty. Ich ideologia, ich wojna i ich mordy spowodowały zbydlęcenie milionów obywateli świata, dla których śmierć innego człowieka była czymś zwyczajnym.

Wszyscy zabijaliśmy
Najbardziej skandaliczną częścią tekstu "Spiegla" jest, moim zdaniem, fragment przyprawiający o zawrót głowy: "Hitler zapewne nie zaplanował z góry Holocaustu"...

Niewiarygodne, ale prawdziwe! Wydaje się, że niemieccy publicyści czytują neonazistowskie gazetki i coś w ich głowach musiało pozostać. Rozumiem, że nie studiowali zabronionej w RFN biblii hitleryzmu "Mein Kampf". Ale zanim w styczniu 1942 roku zapadła decyzja o przemysłowym mordowaniu Żydów, ktoś ją musiał o wiele wcześniej przygotować. Znając niemiecką perfekcyjną organizację - nie mógł być to "nie zaplanowany z góry Holokaust". Wniosek artykułu "Pomocnicy Hitlera": Żydów mordowaliśmy wszyscy - wszyscy więc wszyscy ponosimy winę!

Oczywiście, to tylko wybrane, wyjęte z kontekstu 11-stronicowego artykułu wątki. Ale cały ów spieglowski elaborat w tygodniku o milionowym nakładzie - jest wielką manipulacją wyjętą z kontekstu niemieckiej zbrodni. Jak bowiem odczytać takie zdanie: "Na wschodnioeuropejskich polach śmierci na każdego niemieckiego policjanta przypadało do dziesięciu miejscowych pomocników". Po prostu - jeden zły Niemiec i dziesięciu wschodnioeuropejskich morderców.

"Spiegel" pisze: "27 czerwca 1941 r. pułkownik z grupy wojsk Północ przejeżdżał obok stacji paliwowej w litewskim Kownie, którą otaczał gęsty tłum. Usłyszał oklaski, okrzyki "brawo"! Na betonowym podjeździe stał jasnowłosy 25-letni mężczyzna wsparty na sięgającym mu do piersi grubym kiju grubości ramienia. U jego stóp leżało 15-20 martwych lub umierających ludzi. Z gumowego węża ciekła woda i spłukiwała krew do kratki ściekowej. Parę kroków za nim stało około 20 mężczyzn, którzy - pod strażą kilku uzbrojonych cywilów - czekali w milczącej pokorze na swą okrutną egzekucję. Na skinienie podszedł w milczeniu następny i został zakatowany kijem, przy czym każdemu ciosowi towarzyszyły entuzjastyczne okrzyki gapiów. Gdy wszyscy leżeli martwi na ziemi, jasnowłosy morderca stanął na stosie ciał i zagrał na harmonii“.

Doprawdy, godne propagandy III Rzeszy: dobry oficer niemiecki ze zgrozą przygląda się litewskiej tłuszczy mordującej Żydów. Wiele identycznych przykładów jest w pamiętnikach Goebbelsa. A dlaczego ów oficer Wehrmachtu nie powstrzymał rzezi?

Nie zdążył? Otóż to koszmarne zbydlęcenie Europa zawdzięczała wyłącznie Niemcom. Sadząc z relacji "Spiegla" przyczyną tego bestialstwa był litewski antysemityzm, a nie państwowa ideologia III Rzeszy, którą - dopóki Niemcy nie zaczęli przegrywać wojny - popierała większość dobrych, niewiedzących o niczym Niemców. Ich historycy stawiają więc niesamowite pytanie: "Czy w przypadku tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej nie chodzi może o projekt europejski, którego nie da się wyjaśnić tylko specyficznymi przesłankami historii Niemiec?"...

Rada mądrego Kisiela
Dyskusja z dziesiątkami zmanipulowanych w "Spieglu" faktów wymaga rozprawy habilitacyjnej, a nie materiału prasowego. Ale gdyby zastosować sposób argumentacji publicystów hamburskiego tygodnika, to za zagazowanie milionów ludzi nie odpowiadają Niemcy, tylko Żyd - Fritz Haber, wynalazc cyklonu B. Można go zatem śmiało nazwać pomocnikiem Hitlera, tak jak setki tysięcy Europejczyków: francuskich urzędników, polskich chłopów, rumuńskich żołnierzy i włoskich faszystów.

Historia Habera jest dramatyczną egzemplifikacją morderczych paradoksów III Rzeszy. Haber był niemieckim patriotą, który zorganizował na ogromną skalę badania nad produkcją i zastosowaniem gazów bojowych przez armię niemiecką podczas I wojny światowej. (Jego żona Klara popełniła samobójstwo widząc skutki użycia gazów). A po wojnie Haber opracował produkcję cyklonu B, którym hitlerowcy zagazowali miliony ludzi. On sam miał szczęście - w 1933 r. uciekł z Rzeszy, ale wielu jego krewnych zostało zamordowanych za pomocą cyklonu B.

Demagogia? Sofistyka?
A czyż nie jest prymitywną demagogią, kiedy Niemcy - sądząc ukraińskiego zbrodniarza Iwana Demianiuka - robią mu pokazowy proces, głośny na cały świat. Zdają się dowodzić w ten sposób, że nie tylko oni są winni. Czyż nie jest koszmarną sofistyką, że wicekanclerz zjednoczonych Niemiec Frank-Walter Steinmeier mówiąc o postawieniu Demianiuka przed niemieckim sądem, mówi: "Jesteśmy to winni ofiarom Holocaustu".

Moim zdaniem Niemcy winni są jeszcze światu wyjaśnień w setkach innych spraw. Dlaczego po 1945 roku skazano zaledwie kilkadziesiąt tysięcy ludobójców? Dlaczego większość porządnych Niemców, którzy "tylko wykonywali rozkazy" grabienia, mordowania, torturowania - uchowało się po wojnie dzięki tolerancji Republiki Federalnej Niemiec, a także (a może przede wszystkim) Niemieckiej Republiki Demokratycznej?

Czyż to nie fantastyczny temat dla "Der Spiegla"? Dlaczego kata Warszawy Heinza Reinefartha, odpowiedzialnego za śmierć 50 - 60 tysięcy Polaków, sąd w Hamburgu uniewinnił? W 1951 Reinefarth został burmistrzem miasta i... posłem do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie! Dlaczego RFN konsekwentnie odmawiała jego wydania Polsce i nawet przyznały mu generalską rentę?

Demagogia? Sofistyka?
Piszą publicyści "Spiegla": "Uzasadnione wątpliwości mnożą się też w kwestii poglądu, że w przypadku sprawców (nie Niemców - dop. J.D.) chodziło głównie o sadystów. Gdyby tak było, dałoby się łatwo wykryć przypadki patologii". Niesłychane!

III Rzesza i większość jej "porządnych, dobrych Niemców" była jedną wielką patologią, którą w kilka lat zaraziła resztę świata.

Stefan Kisielewski, znakomity publicysta, miał na temat Niemców niezwykle trafną opinię: "To naród, któremu trzeba patrzeć na ręce, bo co kilkadziesiąt lat im odbija".

W poniedziałek niemieckie partie mieniące się chrześcijańskimi - CDU i CSU - zaapelowały do sumień Europejczyków, by potępili "wypędzenie" Niemców. Niemieccy przyzwoici chrześcijanie domagają się też prawa "wypędzonych" do ziem należących dziś do Polski i Czech. Kanclerz Merkel, jako szefowa CDU, podpisała się pod tą niebywałą odezwą. Nawiasem mówiąc - wydaną z okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, co samo w sobie jest paranoją.

Jest więc tak: najpierw świat skrzywdził Niemców po I wojnie, narzucając im traktat wersalski. Krzywdy powetowali sobie w 1939 r. topiąc świat we krwi 50 milionów ludzi.

Od momentu upadku NRD Niemcy znów zaczynają głośno biadać o swoich krzywdach. I kreują się na ofiary wywołanej przez siebie wojny. Oburzają się, dlaczego alianci bombardowali niemieckie miasta? Z jakiego powodu radzieckie łodzie podwodne zatapiały niemieckie statki pełne SS-manów? Dlaczego "wypędzono" Niemców z ich wschodnich prowincji? Kilka dni temu obejrzałem na kanale Discovery film o starych, dobrych SS-manach. Otwarcie przekonywali przed kamerą, że ich powojenne procesy były bezprawne!

Tymczasem niemieckie media piszą o "polskiej histerii". "Wyborcza" - o tym, że świętoszkowaci Polacy nie pamiętają o Jedwabnem. Zaś "Angora" - o polskim gabinecie krzywych luster. Dla mnie publikacja "Spiegla" to rzeczywiście lustro. Tyle że popękane. W każdym kawałku z osobna widać rzeczywisty obraz, ale całość to nieprawdziwa karykatura.

Niegdyś prezydent Francji radził Polsce, by siedziała cicho w unijnym kącie. To doskonała rada - dla Niemców. Oni coraz częściej tracą okazję, by w sprawach II wojny nie tyle siedzieć, co klęczeć w kącie. Europy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska