O olbrzymiej inwestycji bydgoskiej firmy mówiło się od dawna, jednak na przeszkodzie nowoczesnemu biznesowi stanęła zabytkowa parowozownia.
Przypomnijmy, w marcu tego roku zrujnowany obiekt został nagle wpisany do rejestru zabytków, więc inwestycja w tym miejscu wydawała się niemożliwa.
CZYTAJ TEŻ: Pesa może odjechać z 300 miejscami pracy. Co ważniejsze: robota czy zabytki?
Tymczasem rozwijająca się Pesa pilnie potrzebuje nowej przestrzeni. Prezes Tomasz Zaboklicki zapowiedział, że wybuduje halę w Mińsku Mazowieckim - gdzie nasza firma ma spółkę zależną - i tam, a nie w Bydgoszczy, zatrudni kilkuset pracowników.
- Cieszę się, że jednak będziemy budować się w Bydgoszczy i to przede wszystkim jej mieszkańcy znajdą u nas pracę - powiedział Zaboklicki podcza konferencji prasowej (26 listopada).
W sprawę zaangażował się prezydent miasta Rafał Bruski i wojewoda Ewa Mes. 28 października tenderownię rozebrano, a jej elementy przewieziono na działkę przy ul. Witebskiej w Bydgoszczy.
- Wszystko odbyło się pod nadzorem konserwatora zabytków - podkreśla Rafał Bruski. - Specjalne badania techniczne elementów dadzą nam odpowiedź czy lokomotywownię da się odbudować. Jeśli tak, może stanąć w Myślęcinku.
Miasto otrzymało ją od Pesy na zasadzie darowizny i będzie teraz zarządzać obiektem.
Czytaj też: Lokomotywownia Pesy jest w opłakanym stanie, ale przeżyje przeprowadzkę. Jak to możliwe?
- W tej sytuacji możemy wybudować aż trzy nowoczesne hale spełniające najwyższe wymagania Unii Europejskiej - informuje Zenon Duszyński, dyrektor ds. produkcji w Pesie.
Mają liczyć odpowiednio 5, 10 i 15 tysięcy metrów kwadratowych, czyli zajmą razem trzy hektary. Koszt inwestycji to ok. 75 mln zł. Budowa pierwszej hali rozpocznie się w marcu przyszłego roku. Będzie służyła do produkcji wózków kolejowych na potrzeby niemieckiej kolei Deutsche Bahn.
- Do 2017 roku zamierzamy zatrudnić 500 osób i dodatkowo 120 w naszym dziale badań i rozwoju oraz 700 w Mińsku Mazowieckim - zapowiada prezes Pesy, która już dziś ma ok. 4 tys. osób.
Potrzebni są m.in.: elektrycy, elektronicy, spawacze, ślusarze, mechanicy oraz inżynierowie do działu badań.
- Spływa dużo podań, ale mamy pewne problemy rekrutacyjne - nie kryje Zaboklicki. - Wielu absolwentów dzisiejszych szkół technicznych ma problemy z rysunkiem technicznym, z jego czytaniem, a to dla nas istotna umiejętność. Brakuje fachowców, sami musimy ich szkolić. Z zawodówkami powinno być, jak kiedyś, gdy młodzież uczyła się fachu w zakładach pracy, a nie szkołach. Potrzebujemy również inżynierów, ale oprócz tych po bydgoskim UTP, zamierzamy także posiłkować się absolwentami Politechniki Gdańskiej. Może zechcą osiedlić się w Bydgoszczy i ściągną tutaj swoje rodziny.
