W ratuszu pracuje wiele lat. Tyle samo ma przygód, których głównymi bohaterami byli petenci-furiaci. - Nie sposób spamiętać wszystkich wyzwisk, które padły pod moim adresem. Niektóre z nich były najcięższego kalibru - twierdzi Justyna Signerska.
Przeczytaj także:Monitoring u prezydenta. Włodarze mają dość nerwowych petentów
Żaden z gości, od słów do czynów, co prawda nie przeszedł, ale zdarzały się sytuacje, kiedy było gorąco. Bardzo. - Na szczęście w pobliżu byli koledzy - dodaje kierowniczka biura Roberta Malinowskiego.
Poszło o samoloty
Na pomoc współpracowników nie mógł liczyć Paweł Kapusta, były asystent włodarza Grudziądza.
Do końca życia nie zapomni, jak interesantka napluła mu prostu w twarz i... zwiała z urzędu. Dlaczego to zrobiła? Bo Kapusta nie wpuścił jej do gabinetu prezydenta. A co od niego chciała? - Żeby samoloty latające nad Grudziądzem były zasilane gazem, a nie benzyną. Mój ówczesny szef miał to dla niej załatwić - tłumaczy Paweł Kapusta.
Takich "ekscesów" ma być mniej, dzięki kamerom, które zostaną zainstalowane w sekretariacie i przy wejściach do UM. Radni przyklepali już 8,5 tys. zł na ten cel.
Walił pięścią w ścianę
Pracownicy urzędów innych miast nie mogą uwierzyć, że ich grudziądzcy koledzy mają takie przejścia. Choć i im zdarzyły się podbramkowe sytuacje.
- Rozwścieczony mężczyzna co sił walił pięścią w ścianę. Zrobił się potulny dopiero, gdy zobaczył strażników miejskich - wyjaśnia Monika Budzeniusz, rzeczniczka prasowa prezydenta Włocławka. W jego sekretariacie kamer nie ma i na razie nikt nie planuje, żeby były. Powód? - Po prostu czujemy się bezpieczni - zapewnia Budzeniusz. Przyznaje jednak, że przychodzą mieszkańcy, którzy usilnie pragną spotkać się z jej szefem. Ale nie ma ich wielu. - Prezydent chodzi do pracy pieszo. Z wieloma petentami rozmawia więc po drodze - twierdzi rzeczniczka Andrzeja Pałuckiego.
Portier czuwa
Swój punkt obserwacyjny ma na parterze toruńskiego Urzędu Miejskiego portier. Gdy dzieje się źle, może zostać w każdej chwili wezwany. - Do tej pory nie było takiej potrzeby - przekonuje Aleksandra Iżycka, rzeczniczka Michała Zaleskiego. Dlatego montaż kamer w sekretariacie nie jest planowany.
Natomiast w Bydgoszczy wolą dmuchać na zimne. "Elektroniczne oczy" są tam zarówno na korytarzach urzędu, jak i w pokoju obok gabinetu Rafała Bruskiego. - Portier ma podgląd na to, co się dzieje. Bezpieczeństwa nigdy za wiele - twierdzi Piotr Kurek, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.
Oko na to, co dzieje się w budynku mają też ochroniarze w UM w Inowrocławiu. Kamery znajdują się tu na korytarzach. Nie ma ich natomiast ani w sekretariacie, ani w gabinecie prezydenta. - Dotąd nie mieliśmy tak drastycznych sytuacji, jak te w Grudziądzu - mówi Monika Dąbrowska, rzecznik prezydenta Ryszarda Brejzy. I dodaje: - Kultura gości i mieszkańców odwiedzających prezydenta jest na tyle wysoka, że nie musimy montować żadnych dodatkowych kamer.
Czytaj e-wydanie »