https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piękne życie Rozmowa z

Rozmawiała Agnieszka Domka-Rybka
ANITĄ LIPNICKĄ i JOHNEM PORTEREM, którzy wspólnie nagrali płytę "Nieprzyzwoite piosenki"

     - Jesteście parą prywatnie, wspólnie nagraliście album "Nieprzyzwoite piosenki". Kiedy wasze drogi się zeszły?
     
Anita: - Zanim jeszcze poznaliśmy się osobiście, bo nazwisko Johna było mi oczywiście znane, usłyszałam w radiu jego piosenkę, "Bones of love". To było cudowne. Zakochałam się w niej. Prowadziłam wtedy samochód i po prostu odpłynęłam. Jechałam i śpiewałam. Tak się złożyło, że wtedy zastanawiałam się, co mam w życiu dalej robić, właśnie ukazała się moja trzecia płyta solowa, postanowiłam więc do niego zadzwonić. Powiedziałam Johnowi, że nasze głosy brzmią podobnie i chyba moglibyśmy wspólnie zaśpiewać. Cokolwiek. Był bardzo miły, choć na początku niezbyt chętny do współpracy. Po jakimś czasie zaśpiewaliśmy jedną piosenkę, potem John zaproponował, byśmy wspólnie nagrali płytę.
     John: - Wcześniej nie znałem Anity. Po tym telefonie zobaczyłem ją w telewizji. Jej głos wydał mi się niezły, ale nie rzucił mnie na kolana. Dopiero, gdy zaśpiewaliśmy razem zrozumiałem, że jest w niej wielka moc i to nie tylko artystyczna.
     - Piosenka "Bones of love" oczywiście znalazła się na tej płycie...
     Anita:
- Tak, promuje krążek...
     - Zostaliście parą. To była miłość od pierwszego wejrzenia, nie żaden chwyt marketingowy?
     John:
- Wszyscy pytają, czy jesteśmy parą. Tak, kochamy się i pragniemy być razem. Nie chodzi o żaden marketing, ale zwykłe pragnienie miłości.
     Anita: - To była miłość od... drugiego wejrzenia. Trudno nam o tym mówić, bo to sprawa bardzo osobista. Tylko moja i Johna. To, co chcielibyśmy przekazać światu, to nasza wspólna płyta. Bo nagraliśmy ją dla fanów.
     - Dlaczego ta płyta jest nieprzyzwoita?
     Anita
: - Piosenki utrzymane są w klimacie Leonarda Cohena i Nicka Cave a. Mają surowy nastrój. Są bardzo poetyckie, ale nie usypiające. Tematem przewodnim jest oczywiście miłość, rozczarowanie miłością albo w ogóle życiem. Śpiewamy też o śmierci. Tytuł płyty jest więc przewrotny. Teksty nie są wulgarne ani kontrowersyjne. Mówią tylko o sprawach, które są prawdziwe i zarazem nieprzyzwoicie niemodne.
     - Nagrywaliście ją w Londynie, prawie rok. W Polsce nie było odpowiednich warunków?
     John:
- Tam są większe możliwości, nagrywanie płyty poszło bardzo sprawnie. To specyficzna płyta i musieliśmy jej stworzyć jak najlepsze warunki. Pracowaliśmy z ludźmi, którzy znali się na tym klimacie.
     - "Nieprzyzwoite piosenki" ukazały się na rynku 22 listopada. Czy już wiecie, jak przyjęli was krytycy?
     John:
- Na razie jesteśmy bardzo zadowoleni i mile zaskoczeni.
     Anita: - Ludzie z branży, tzw. warszawka, przyjęli nas bardzo pozytywnie. Nawet złośliwcy. Baliśmy się opinii Roberta Leszczyńskiego i Kuby Wojewódzkiego. Albo inaczej, nie liczyliśmy na zbyt wiele. Tymczasem obaj ocenili nas ciepło. Myślałam, że ta płyta spodoba się tylko moim... kotom, a tu zrobił się taki szum medialny wokół niej.
     - John, dlaczego właściwie zostałeś w Polsce?
     John:
- Jestem emigrantem, który szukał wrażeń duchowych. Sporo podróżowałem i nieważne, gdzie się znajdzie szczęście, jeśli się je znajdzie. Nie żałuję, że przyjechałem tutaj w latach siedemdziesiątych. Nie zastanawiam się też nigdy nad tym, co by było, gdyby... Szkoda na to czasu. Znam wielu wspaniałych Polaków i bardzo dobrze się tutaj czuję. W Polsce spotkałem Anitę...
     - Anito, jak ci się z Johnem pracuje?
     Anita
: - Jest bardzo, bardzo trudny i wymagający. W pracy i w życiu. Dlatego pasujemy do siebie. On jest taki słodki i kochany. Jest mieszaniną pieprzu i lukru.
     John: - Ty też jesteś niezłym ziółkiem (śmiech). Ale doskonale się z tobą pracuje, choć na początku były zgrzyty...
     - Masz 28 lat, a John 53...
     Anita:
- To tylko i wyłącznie różnica wieku. Nie ma mowy o różnicy pokoleń. Mamy bardzo podobne poglądy i to jest klucz do wszystkiego. John jest najbardziej męskim facetem, jakiego w życiu spotkałam. To dla niego kupiłam gitarę i zaczęłam grać.
     John: - Anita jest piękną, mądrą, dojrzałą i bardzo inteligentną kobietą. Uzupełniamy się.
     - Sporo się zmieniłaś od czasu "Varius Manx "?
     John:
- Trochę się postarzała (śmiech), ale ciągle mi się cholernie podoba.
     Anita: - Nie widać tego? Dokonuję odpowiedzialnych wyborów, sprawniej oceniam sytuacje, w których się znajduję. Nagrałam płytę dla dorosłych. Po prostu dojrzałam do innej muzyki i nie mam pojęcia, co teraz robi "Varius Manx". Zresztą... Szczerze? W ogóle mnie to nie interesuje. Mam swoje piękne życie.
     [email protected]
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska