https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierścień za serce

Marietta Chojnacka
- Praca jest ważna, ale ile można zarabiać -  zastanawia się Stanisław Skaja.
- Praca jest ważna, ale ile można zarabiać - zastanawia się Stanisław Skaja. Marietta Chojnacka
3 lipca 99 roku życie STANISŁAWA SKAI i jego rodziny wywróciło się. Po śmierci córek została tylko pustka, którą czymś trzeba wypełnić. Gdyby nie praca, która podobno na tragedie jest najlepszym znieczulaczem, chyba nic nie zapobiegłoby świadomemu zatraceniu. Z tego nieszczęścia chojnicki biznesmen ujawnił społecznikowskie ciągoty.

     Tucholanin z urodzenia, ale już jako kilkunastolatek wyfrunął z rodzinnego domu za sprawą pasji i talentu do siatkówki. Dziś trudno w to uwierzyć, ale Stanisław Skaja miał nie tylko predyspozycje, ale i świetne osiągnięcia sportowe.
     Siatkarskie wojaże
     
Tuchola w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych słynęła z dobrych siatkarzy. - Do tej pory pamiętam Kotera, Jałoszyńskiego i Krauta, bo to byli idole wszystkich siatkarzy z Tucholi - _wspomina. - Siatkówka była moją pasją i za sportem poszedłem do Torunia do technikum mechanicznego, aby grać w drugoligowej Elanie. Jak drużyna spadła do trzeciej ligi, grałem w Stali Grudziądz i tam skończyłem szkołę.
     Myślał o pedagogice w Toruniu, bo po pierwsze grał w AZS, a po drugie myślał o pracy w sporcie z młodzieżą. Niestety, na pedagogikę się nie dostał i ze Stali Grudziądz ojczyzna wezwała go do Mazowsza Zegrze.
- Odbyłem dwuletnią służbę w wojsku i liczyłem, że zostanę w Warszawie, bo zasmakowałem wyjazdów z siatkarzami i poznałem mnóstwo ludzi - wspomina. - Nie chciałem jednak zostać w wojsku, bo mundur mnie jakoś nie ciągnął, a poza tym przyszła pora na ustatkowanie.
     Znowu w Borach
     
Poznał dziewczynę w Chojnicach i wrócił w Bory Tucholskie. Podjął pracę w PKS w Tucholi, potem w Czersku. Tam był dziewięć lat, doczekał się wreszcie mieszkania w bloku w Chojnicach. Wtedy zaczął myśleć o biznesie.
- To były pionierskie czasy - śmieje się. - Miałem sklepik z listewkami przy Kościerskiej, ale do dziś nie zapomnę, jak wszystko trzeba było załatwiać. Teraz są inne czasy, ale tego optymizmu nigdy nie zapomnę. Jak trzeba było w końcu wybrać, to zdecydowałem się na stuprocentową prywatkę. I tak do dziś ciągnę, ale ile można zarabiać?
     Pod koniec PRL-u, właśnie przy tym "załatwianiu" zaczęło mu szwankować zdrowie.
- Stresy, sportu prawie zero i byłemu siatkarzowi serce wysiadło i kilogramów przybyło - podsumowuje. - W pewnym momencie firmę przepisałem na żonę i ją wspomagam.
     Stawia na samorządność
     
Ze społecznikowskich pasji nie zrezygnował. W partii nie był, ale zespołowo działać lubił, więc najpierw było Stowarzyszenie Ludzi Nowej Inicjatywy, które na wybory przekształciło się w Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych "Samorządni".
- Wtedy była pustka, nikt nie chciał robić festynów, bo kojarzyły się z minionymi czasami - wspomina. - Zrobiliśmy imprezę - mecz Zawiszy Bydgoszcz z oldojami Chojniczanki. Helikopter latał, nagrody się sypały i było super.
     Skaja stawia na "Samorządnych", w końcu to stowarzyszenie dorobiło się pięciu radnych i dwóch posłów. Poza tym przewodniczący przypomina, że idea samorządności jest najważniejsza i stowarzyszenie potrafiło przyciągnąć ludzi o różnych poglądach i profesjach.
- Dzięki temu mamy szersze spojrzenie na życie społeczne i gospodarcze w naszym regionie - przekonuje. - Nie unikam także Izby Przemysłowo-Handlowej.
     Z Rytla do pierścienia
     
Przed kilkoma laty w Chojnicach zostawił interesy, a przeprowadził się do domu w Rytlu. To piękna wieś z pasjonatami w Stowarzyszeniu na Rzecz Rozwoju Wsi Rytel, którzy chcą zrobić letniskową perełkę nad Wielkim Kanałem Brdy. Skaja też z nimi działa, ale tak naprawdę to w Rytlu jedynie śpi. Po tragicznej śmierci córek nie może cieszyć się domem.
- Jest duży, bo była duża rodzina - mówi. - Po wypadku przez rok nie byłem w tej części domu, w której są pokoje córek. Teraz też rzadko tam wchodzę. Pozbierać się po tym nie można, więc lepiej uciec.
     Działalność charytatywna to forma zapomnienia. Dzieciaki wiedzą, że na pana Staszka można liczyć. Ma hojną rękę. Szczególne dla małych sportowców
. - To człowiek o wielkim sercu i orędownik sportu dziecięcego -_ uzasadniano przyznanie Skai tytułu "Samorządowca Roku 2001" i symbolicznego pierścienia od "Samorządnych". - Jest wielkim filantropem, bo nie ma chyba w Chojnicach organizacji, która by nie czerpała z jego głębokiej kieszeni.**

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska